
OFF Festival 2013
Wykonawcy: AlunaGeorge | Austra | Autre Ne Veut | Babadag | Bisz | Blondes | Brutal Truth | Buke And Gase | Cass McCombs | Cloud Nothings | Deerhunter | Dope Body | Drekoty | Fatima Al Qadiri | Fire! | Frozen Bird | Fucked Up | Fuka Lata | Girls Against Boys | Glass Animals | Goat | Godspeed You! Black Emperor | Gówno | Guardian Alien | Hera | Hokei | Holy Other | How How | Japandroids | Jens Lekman | John Grant | John Talabot | Julia Holter | Laurel Halo | Maginificent Muttley | Merchandise | Metz | Mikal Cronin | Mitch & Mitch | Molesta Ewenement | My Bloody Valentine | Mykki Blanco | Nathalie And The Loners | Nite Jewel | Peanut Butter Wolf | Rebeka | Rudi Zygadlo | Sam Amidon | Shackleton | Skalpel | Stara Rzeka | Super Girl & Romantic Boys | The Haxan Cloak | The Pop Group | The Skull Defekts | The Smashing Pumpkins | The Walkmen | Thee Oh Sees | très.b | UL/KR | Uncle Acid And The Deadbeats | Veronica Falls | Woods | Zbigniew Wodecki
Miejsce: Katowice, Dolina Trzech Stawów
Data: 02-04.08.2013
Bilety: karnet trzydniowy: 140 zł (bez pola namiotowego) / 180 zł (z polem), karnet czterodniowy: 150 zł (bez pola namiotowego) / 190 zł (z polem), sprzedaż: OFF Sklep, ceny te obowiązują do 5 marca – od tego dnia bilety dostępne będą również w pozostałych punktach sprzedaży, w nieco wyższych cenach

RELACJA
Wakacje w Katowicach? Brzmi, jak okrutny żart, ale jeśli wybraliście się w tym roku na OFF Festval, tak właśnie, z niekłamaną radością, możecie mówić.
Smashing Pumpkins
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Z głębi serca i szczerze. Przepraszam wszystkich, których namawiałam na koncert The Smashing Pumpkins.
- Można się zżymać, obrażać i strzelać fochy, ale idę o zakład, że kiedy w piątek po północy w Katowicach grzmotnie "Zero", niejeden będzie miał ciarki na grzbiecie - pisałam wcześniej. Dobrze, że się o nic nie zakładałam, bo przegrałabym sromotnie.
To, co zaprezentował Corgan ze swą świtą było żenująco-wyczerpującym doświadczeniem. Billy to pan, który nie patrzy na świat przez różowe okulary i raczej wielkiej radości się po nim nie spodziewałam, ale odrobinę mnie zmartwiło, kiedy z pretensjami i wkurem w oczach zaczął wymachiwać rękami nim jeszcze zaczął śpiewać. Od razu było więc wiadomo, że posyłania buziaczków ze sceny raczej nie będzie. Ciężko mówić w ogóle, o jakimkolwiek kontakcie z publicznością, ale na koncercie przecież nie tylko o umizgi chodzi.
Miały być wielkie, wspaniałe przeboje. Cudowne "Ava Adore", "Tonight, Tonight", rozbrajające "Disarm", miażdżące "Zero" czy "Bullet With Butterfly Wings". I były, ale ani cudowne, ani rozbrajające ani miażdżące. Billy nasz kochany najwyraźniej znudził się graniem kapitalnych utworów, więc postanowił je poprzerabiać, a pisząc poprzerabiać, myślę zepsuć. Każdy numer był rozmemłany, porozciągany w stylu progresywnych dinozaurów (nie mając nic, do progresywnych dinozaurów). Zamiast emocji, dzikości, były gitarowe wymioty i pastwienie się nad instrumentami. Wokal też, jakby zmęczony, znudzony, zdezelowany (przez chwilę zastanawiałam się, czy nie powinien zaśpiewać czegoś z Liamem Gallagherem i tym samym stworzyć najbardziej irytujący duet pod słońcem). Gros numerów było spowolnionych, rozwleczonych i najzwyczajniej niedających się słuchać. Nawet jeśli coś potencjalnie brzmiało, jak powinno, z powerem, energią, swe trzy grosze musiał dodać mój ulubieniec, gitarzysta, którego solowe, onanistyczne wtręty rozpieprzały każdy numer. Zadowoleni mogli być chyba tylko ci, którzy marzyli, by usłyszeć razem The Smashing Pumpkins i Joe Satrianiego, bo niestety zbyt często, tak właśnie brzmiała ta muzyka.
Szkoda, wielka, wielka szkoda i jeszcze większy żal. Kiedy po "Disarm" odwracasz się na pięcie i idziesz sprawdzić, jaki stanik ma wokalistka AlunaGeorge (w czarno-białe prążki), masz pewność, że nie jest dobrze.
OFF Festival Relacja
OFF nie ma dostępu do Bałtyku. Nie jest też położony w urokliwym miasteczku czy tętniącej życiem metropolii. OFF jest w Katowicach, które obecnie przypominają gigantyczny plac budowy. OFF ma jednak jedną wielką przewagę nad innymi muzycznymi imprezami - atmosferę. Zalesione tereny Doliny Trzech Stawów, dające cień wierzby, leżaki, pufy, huśtawki, wielofunkcyjne trzepaki, kawiarenki, piwne ogródki i zbiorowy kocing. Gdyby nie sceny (rozstawione w przyjemnie niewielkich odległościach), można by pomyśleć, że oto odbywa się w Katowicach weekend relaksu. Wpatrywanie się w gwiazdy, leżąc przed sceną podczas koncertu czy niespieszne wycieczki z jednego występu na drugi to powszechna praktyka podczas festiwalu.
Co nie znaczy, że na OFF nie przyjeżdża się dla muzyki. Nic z tych rzeczy, ale udział w koncertach nierzadko dyktują warunki atmosferyczno-gastronomiczno-towarzyskie. A w równej mierze co headlinerzy, publiczność przyciągają nieznani lub mało znani wykonawcy, których po prostu z ciekawości chce się sprawdzić. Aspekt dydaktyczny to bowiem kolejny atut imprezy Artura Rojka.
Innymi słowy, można nie zobaczyć żadnego koncertu w całości, nie paść na kolana przed żadnym artystą, a i tak znakomicie się bawić. To jednak raczej opcja ekstremalna, bo pomimo średniego line-upu (w latach poprzednich wydawał mi się atrakcyjniejszy), było na czym ucho, a czasem i oko zawiesić.
Na The Smashing Pumpkins już narzekałam, ale nie mogę przestać, więc podam przykłady koncertów, na które Billy Corgan powinien się wybrać, by czegoś nauczyć.
Kto nie miał okazji w miniony weekend niech koniecznie zobaczy Metz, gdy kapela wróci do Polski w listopadzie. Panowie występowali w potwornym upale, ze słońcem oślepiającym ich z naprzeciwka, ale dali z siebie naprawdę wszystko. Corgan na koncercie Kanadyjczyków, mógłby się dowiedzieć, co znaczy energia i zaangażowanie. Jak skłonić smażących się w upale, odparowanych, przepoconych ludzi do szalonej zabawy pod sceną.
Od Girls Against Boys Billy mógłby się dowiedzieć, jak nie schrzanić znakomitych, pełnych emocji gitarowych numerów. Jak podrasować świetny materiał. Jak tchnąć nowe życie w muzykę lat 90.
Ale skoro Corgan ma ciągoty do eksperymentów, to zapraszam na nasz rodzimy Skalpel - Igor i Marcin jak mało kto potrafią łączyć dźwięki i bawić się rytmem. Umieją hipnotyzować widza i wciągać go w soniczną podróż. Z Młynarskim na perkusji dali jeden z najlepszych występów festiwalu. Gdyby Billy'emu zamarzyła się jednak nieco mocniejsza opcja, koniecznie powinien wziąć lekcje u Szwedów z Fire! Nazwa jak najbardziej adekwatna, bo jazzowa dzikość tego, co wyrabiają z pomocą saksofonu (czasem klawiszy), basu i perkusji, najlepiej określić właśnie słowem "fire".
Poleciłabym też liderowi Smashing Pumpkins występ duetu AlunaGeorge. Może trochę brakuje im wielkich hiciorów, ale pełna ekspresji, radośnie skacząca wokalistka oraz wsparcie żywych instrumentów zapewnia przyjemne doznania. Podobnie jak John Talabot, który uzbrojony w krowi dzwonek gwarantuje pełną zgrabnych melodii, miłą imprezę.
Od Molesty może uczyć się każdy - dęciak na żywo zawsze podnosi poziom występu o jeden stopień. Klimat to na pewno atut występów Godspeed You! Black Emperor, a bezlitosna siła rażenia My Bloody Valentine (acz myślałam, że będzie jeszcze głośniej).
Sztukę dystansu i niepohamowaną potrzebę nieskrępowanej zabawy bezbłędnie opanowali Super Girl & Romantic Boys, acz przyznam, że muzycznie to nie do końca moja bajka. Podobnie jak The Paradise Bangkok Molam International Band, ale trudno ustać w miejscu przy tak wesołych i kolorowych dźwiękach.
Kto nie był, niech po prostu żałuje.

GALERIA
8 czerwca 2016, 06:02
Maud