
Bruce nas uratuje
20 grudnia 2012, 17:14 Octopussy
21 grudnia kończy się kalendarz Majów. Tego dnia słońce ma wyemitować potężny impuls elektromagnetyczny, który doprowadzi do przebiegunowania Ziemi. Chyba, że...
"And they say that a hero could save us" - śpiewał z pełnym zaangażowaniem Chad Kroeger. Co prawda słowa te dotyczyły Spider-Mana, ale wszyscy wiemy, że jest tylko jeden bohater, który może nas ocalić - Bruce Willis. W obliczu nadciągającego końca świata, postanowiliśmy złożyć hołd jedynemu człowiekowi, który jest w stanie zapobiec Apokalipsie.
Willis od lat jawi się nam jako jeden z największych twardzieli, któremu niestraszni terroryści, kobiety uzbrojone w eliksir nieśmiertelności, Zed, zło absolutne ani nawet asteroida. Co prawda mamrocze i narzeka pod nosem, umęczony tym, że co rusz musi kogoś ratować, ale zawsze dopnie swego i doprowadzi do szczęśliwego zakończenia. Poza tym, jego sztandarowy projekt nosi tytuł die hard, co wcale nie znaczy szklana pułapka. Poniżej kilka piosenek w mniej lub bardziej bezpośredni sposób związanych z Bruce'em. Bruce, liczymy na Ciebie.
Gorillaz - "Stylo"
Klip Gorillaz to 110 procent Willisa w Willisie. Kwintesencja jego wszechmocnej Bruce'owości. Uśmiech, luz, złowieszcze spojrzenie. No i sorry, ale ten facet z nikim się nie cacka i nie zna litości.
Al Jarreau - "Moonlighting"
Trzeba pamiętać, że każdy bohater, kiedyś po prostu był zwykłym chłopcem. Owszem, z zawadiackim uśmiechem, nieco nerwowym, z seksownymi zakolami, charyzmatycznym, ale jednak po prostu jakimś tam normalnym Davidem. W połowie lat 80. nasz Bruce dał się pokochać jako uroczy detektyw David Addison Jr. w serialu "Na wariackich papierach", do którego piosenkę przewodnią wykonywał Al Jarreau.
Bruce Willis - "Respect Yourself"
Willis gdyby nie został gwiazdą kina na pewno... nie zostałby gwiazdą muzyki. Próbował swych sił jako wokalista, na szczęście poprzestał na dwóch płytach. Na jeszcze większe szczęście, została po nich pamiątka w postaci teledysku "Respect Yourself". W końcu bohater nie może być cały czas bohaterem. Czasem trzeba na przykład postać za barem, nieco posprzątać. Ale nie oszukujmy się, dla faceta, który potrafi wyczyniać takie cuda z miotłą, nie ma rzeczy niemożliwych.
Vaughn Monroe - "Let It Snow"
Po "Szklanej pułapce" było już jasne, że Bruce może absolutnie wszystko. Niegroźni są mu nawet terroryści z małymi stopami. Udowodnił to nie raz, nie dwa, nie trzy, a cztery razy. I - jak już ocali nas 21 grudnia - zapewne udowodni po raz piąty, kiedy w walentynki 2013 roku na ekrany wejdzie "A Good Day to Die Hard". A cóż kojarzy się bardziej z tą fantastyczną, świąteczną serią niż "Let It Snow" (oczywiście poza hasłem "yupikayey, motherfucker")?
The Centurions - "Bullwinkle Part II"
Po "yupikayey, motherfucker", drugą najlepszą kwestią Willisa jest "Zed's dead, baby. Zed's dead". Wszyscy pamiętamy, co w "Pulp Fiction" zrobił Zed i co Zedowi zrobił Bruce, co tylko dowodzi jego odwagi. Na soundtracku mistrz Tarantino pięknie połączył kultowy dialog z cudeńkiem The Centurions.