50 Cent – „Animal Ambition”

29 czerwca 2014
ok. 1 minuta czytania

„Animal Ambition” to dość typowy 50 Cent, wpasowany w rok 2014. Błyszczący, rozbujany, momentami dość przebojowy („Hold On”). Raper zadbał, by płyta pasowała do współczesnych trendów i klimatów, proponując chociażby połączenia z euro-elektroniką, mocno syntetyczną, lekko taneczną („Smoke”, „Don’t Worry Bout It”). Dopilnował też, by materiał był różnorodny – od cięższych, bardziej zamulonych numerów („Irregular Heartbeat”) po balladowe słodkości („Winner Circle”).

Piąty longplay 50 Centa i pierwszy z dwóch planowanych na ten rok (powinniśmy doczekać się jeszcze „Street King Immortal”) to niezłe przypomnienie, ze ktoś taki jak 50 Cent wciąż istnieje (poprzedni krążek ukazał się 5 lat temu), że proponuje lekką, popową odmianę hip-hopu, kawałki, przy których można się pobawić, chętnie zaprasza gości, a w tekstach raczej koncentruje się na doczesności, materializmie niż życiowych problemach.

„Animal Ambition” to album z kategorii przeciętnych. Ma niezłe momenty ale i całkiem słabe piosenki. Słucha się tego nieźle, ale, sięgając po popularne powiedzonko, szału nie ma.