Agnieszka Chylińska – „Modern Rocking”

16 maja 2010
ok. 2 minut czytania

Absolutnie rozumiem Agnieszkę Chylińską. Wiem, co ją pociągnęło w stronę popu. Będę zawzięcie bronić jej decyzji. To szczęśliwa kobieta po 30., matka, gwiazda telewizji. Gdyby – przy obecnym wizerunku i stanie ducha – nagrała gniewną, rockowa byłaby po prostu nieautentyczna. Zresztą, sama, całkiem sensownie to wielokrotnie tłumaczyła. Niechętni wokalistce będą doszukiwać się komercyjnej prostytucji, jej sympatycy będą natomiast mówić o odwadze. Prawda leży pewnie gdzieś po środku. Niestety, mam z jej nowym obliczem ten sam problem, co z ostatnim albumem Chrisa Cornella. Nie chodzi o muzyczny kierunek, który obrała artystka, lecz o efekt końcowy. Podobnie jak „Scream”, „Modern Rocking” to słaba płyta.

Zacznijmy od osławionego singla „Nie mogę Cię zapomnieć”. Rzecz chwytliwa i przebojowa bez dwóch zdań. Za każdym razem, kiedy jednak włączam tę piosenkę, zaczynam sobie dośpiewywać „Call On Me”. Podkład nieubłaganie przypomina hicior Erica Prydza z 2004 roku. Taki sam schemat obowiązuje przy reszcie nagrań. Tu wszystko brzmi znajomo, ale nie w taki przyjemny, „mamoniowy” sposób. Dominują słabiutkie bity i banalne electro, które dawno temu eksploatowali artyści z USA i Wielkiej Brytanii. I tak naprawdę zarzutów nie należy kierować pod adresem Chylińskiej, ile Planu B. Podczas gdy panowie Bartek Królik i Marek Piotrowski znakomicie spisali się przy Kukulskiej, świetnie dopasowując brzmienie do jej głosu i stylu, w przypadku pani Agnieszki poszli po linii najmniejszego oporu. Mamy tu kalki wszystkiego, co było modne w muzyce rozrywkowej przez ostatnią dekadę (komu „Powiedz” kojarzy się z The Streets?). Zero oryginalności. Wtórność i nijakość.

Potencjalnych, masowych hitów tu od groma, by wymienić „Foch” czy „Zimę”. Materiał z „Modern Rocking” idealnie pasuje do ramówki RMF czy Radia Zet i jeśli komuś odpowiadają takie dźwięki, na pewno nie będzie zawiedziony. Jeśli dodamy do tego gigantyczną promocję, można z góry założyć, że to album skazany na sukces. Komercyjnie „Modern Rocking” się na pewno obroni, artystycznie – za żadne skarby.

Chylińska powiedziała, żeby nie przyzwyczajać się do jej popowego wcielenia, czekam więc na kolejną, inną płytę. Nie musi być rockowa, wystarczy, że będzie dobra.