Armored Saint – „Win Hands Down”

28 czerwca 2015
ok. 2 minut czytania

„La Raza”, poprzednie dzieło weteranów z Los Angeles, mocno mnie rozczarowało. Nie było w nim ani drive’u, tej porywającej słuchacza szczególnej energii, nie było fajnych kompozycji. Płyta sprawiała wrażenie wymęczonej, nagranej bardziej z musu niż dla przyjemności. O dużej klasie Armored Saint świadczy to, że wyciągnęli wnioski, dzięki czemu „Win Hands Down” jest jedną z najlepszych płyt, jakie Amerykanie kiedykolwiek nagrali. Jest świetnie wchodzące w ucho ciepłe, bardzo naturalne brzmienie, są kawałki takie pod nogę i pod machanie głową. Jest sporo znakomitych riffów oraz gitarowych solówek. Pięknie pracuje sekcja rytmiczna Joey Vera / Gonzo Sandoval, a klasą światową jest oczywiście jeden z najlepszych wokalistów w historii metalu, John Bush.

Chwała Armored Saint, że po ponad 30 latach istnienia nie stara się jedynie odświeżać tego samego obrazka, lecz próbuje coś do niego dodać. Ów obrazek wyjściowy, podstawowy, to rzecz jasna muzyka powstała z pożenienia klasycznego heavy metalu z thrashową mocą. Z gitarkami, które czasem pięknie wytną solo unisono albo zaczarują gustowną melodią. Kalifornijczycy doprawili takie danie sunącymi w tle oldschoolowymi klawiszami („In An Instant”) albo otwierającym piosenkę fortepianem (znakomita ballada „Dive”). John po raz pierwszy zaśpiewał też w duecie z kobietą („With A Head Full Of Steam”). Jest nią nie byle kto, bo Pearl Aday, córka Meat Loafa i małżonka jego byłego szefa, Scotta Iana (Anthrax). Wokal Johna absolutnie nic nie stracił na jakości i słucha się go tak samo wspaniale jak 25 lat temu. Najbardziej urzekł mnie jednak fakt wyczuwalności wielkiej i szczerej frajdy, którą Armored Saint mieli z pisania i nagrywania tych dziewięciu piosenek. To jest nie do przecenienia.

Przyznam szczerze, że niewiele dobrego spodziewałem się po „Win Hands Down”, mając w pamięci miałkość poprzedniej płyty. Armored Saint zaskoczyli mnie bardzo pozytywnie. Dlatego, że udowodnili, iż wciąż stać ich na stworzenie płyty pierwszoligowej. Zawiesili innym poprzeczkę bardzo wysoko. Ciekawe, czy ktoś ją przeskoczy?