Badly Drawn Boy – „It’s What I’m Thinking (Part One – Photographing Snowflakes)”

31 października 2010
ok. 1 minuta czytania

W tym roku minęło 10 lat od premiery debiutu artysty, „The Hour of Bewilderbeast”. Od tego czasu, recenzję każdego jego kolejnego albumu można było zaczynać, słowami: „Swe największe dzieło Badly Drawn Boy ma już za sobą”. Nie inaczej jest w przypadku pierwszej z trzech zapowiadanych części „It’s What I’m Thinking”. I tym razem nie udało się przeskoczyć poprzeczki ustawionej przed dekadą, ponownie jednak dostaliśmy wypełniony ślicznymi kompozycjami zestaw.

Gough w kategorii jesienno-zimowych melancholików nie ma sobie równych. Tworzy przytulną, ciepłą niczym jego nieodłączna czapka atmosferę. Operuje sprawdzoną już dźwiękową paletą składającą się ze stonowanych braw, i – jak zwykle – robi to wybornie. Dominują akustyczne klimaty, czasem oszczędne („In Safe Hands”, „What Tomorrow Brings”), kiedy indziej bardziej frywolnie, z błyskającymi iście świątecznymi dzwoneczkami, delikatną elektroniką („The Order Of Things”) czy też wybijającymi się przed szereg smykami. Bywa nieco ponuro (podszyte folkiem „It’s What I’m Thinking”), ale nie brakuje i momentów iście anielskich (eleganckie i nad wyraz popowe „I Saw You Walk Away”, bajeczne „This Electric”) a nawet radosnych („Too Many Miracles”).

Brakuje iskry geniuszu i magii, które rozświetlały „The Hour of Bewilderbeast”, poza tym jednak, trudno cokolwiek Badly Drawn Boyowi zarzucić. Jego najnowsze dzieło to zgrabne melodie w urokliwych aranżacjach i Damon z niezmiennie ciepłym, kojącym głosem, który po 10 latach brzmi już jak dobry przyjaciel.