Bilal – „A Love Surreal”

25 lutego 2013
ok. 2 minut czytania

Trzeci oficjalny longplay wokalisty, producenta i wszechstronnego muzyka, ukazał się dwanaście lat po debiucie. Bilal niezbyt często prezentuje nam kolejne dokonania. Każde jego dzieło jest dopieszczone do granic możliwości, do ostatniego dźwięku. Na „A Love Surreal” artysta skupia się na tematyce uczuć, związków, walki o miłość, tego, jak człowiek się czuje, gdy zdobywa upragnioną osobę, traci ją. Jednym zdaniem, mamy godzinną rozprawę o tym, co w życiu najważniejsze. Bilal pisze wspaniale, o czym wiemy od lat. Jego teksty poruszają, skłaniają do refleksji, nie są tylko dodatkiem do wciągającej muzyki, ale żyją własnym życiem. To coraz rzadsze obecnie w czarnej muzyce, tym bardziej godne pochwały. Najwyższa ocena należy się też warstwie produkcyjnej. Kiedyś Bilala określano jako jednego z najważniejszych muzyków neo-soulowych. Wydaje się jednak, że ta szufladka okazała się dla niego za mała, niezbyt wygodna, za bardzo go ograniczała. Dlatego na „A Love Surreal” 34-letni filadelfijczyk sporo eksperymentuje, odważnie sięgając po funkowe i rockowe klimaty. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dużo tutaj inspiracji Prince’em, Parliamentem, ale to dobrze, bo jak nawiązywać to do największych. Nie będą jednak też zawiedzeni ci słuchacze, którzy cenią sobie jazzowo-soulowe wycieczki w stylu Roberta Glaspera, bo takich brzmień też na longplayu znajdziemy sporo, a wspomniany Glasper jest gościem i mocno podobno pomagał Bilalowi w studiu. Efektem tego mamy doskonały album, który trzeba przesłuchać wiele razy, aby go zrozumieć i w pełni docenić.