Bloc Party – \”Intimacy\”

26 sierpnia 2008
ok. 1 minuta czytania

Na swym trzecim dziele Anglicy postanowili zaryzykować i ta odwaga się opłaciła. Na zestaw trafiło co najmniej kilka znakomitych nagrań. Są niemal pozbawione melodii, zimne, jazgotliwe, ale szalenie ciekawe. Czai się w nich jakaś agresja i pierwotna wściekłość (\”Ares\”). Wwiercają się w czaszkę i nie dają spokoju (\”Trojan Horse\”). Świdrujące gitary, poszatkowane dźwięki oraz połamane rytmy to ich podstawowe cechy. Brzmienie nie ogranicza się jednak wyłącznie do zgiełku, ów pozorny hałas tworzą także iście bigbandowe rozwiązania (\”Mercury\”) czy kosmiczna elektronika (porywające \”One Month Off\”).

Muzycy eksperymentują jednak nie tylko z ostrzejszymi utworami. \”Zephyrus\” z psychodeliczno-dramatycznym chórem, kołysankowo-islandzkie \”Signs\”, transowe z początku \”Better Than Heaven\” stanowią idealną równowagę dla dzikich dźwięków. Nie brakuje też \”zwykłych\” piosenek, jak \”Halo\” czy \”Biko\”, Bloc Party w końcu słyną z drygu do zgrabnych kompozycji. A na finał czeka pięknie rozpędzające i rozwijające się \”Ion Square\”.

W odróżnieniu od dość wymuskanego \”A Weekend in the City\”, \”Intimacy\” jest surowe, bezpośrednie i niepokojące. Przede wszystkim to szalenie intrygujące dzieło, które za każdym razem odkrywa kolejne sekretne komnaty.