Body Count – \”Murder 4 Hire\”

27 lipca 2006
ok. 1 minuta czytania

Z oryginalnego składu kapeli poza Ice\’em pozostał tylko gitarzysta Ernie C. Reszty dopełniają OT na perkusji, Bendrix na gitarze rytmicznej oraz Vincent Price na basie. Efekt współpracy panów jest hardcore\’owy i jakby nieśmiało uwspółcześniony (\”Invincible Gangsta\”, \”Dirty Bombs\”). Szczęśliwie zespół nie atakuje porywającymi beatami, niemniej gdzieś niepostrzeżenie wkradły się dość przystępne balladowe melodie (\”Lies\”, \”Mr. C\’s Them\”). Wszystko jednak – no, może poza popełnieniem gwałtu na muzyce metalowej przez użycie harmonijki (!) w utworze \”Down In Bayou\” – całkiem nieźle współgra z niezmiennym wokalem Ice\’a i trashowymi zapędami muzyków. Gros kawałków ma bowiem naprawdę ostry charakter, a rozpędzona perkusja (\”Passion of Christ\”) czy riffowe gitary [\”You Don\’t Know Me (Pain)\”, \”Murder 4 Hire\”] spisują się znakomicie.

W tekstach zmieniło się niewiele. Ice-T nadal nie przejawia sympatii do policji i wciąż dręczą go kwestie rasistowskie oraz problemy społeczno-polityczne, niemniej jakby złagodniał jego stosunek do kobiet i związków damsko-męskich. O \”subtelnych czułościach\” znanych z kompozycji \”KKK Bitch\” czy \”Evil Dick\” można zapomnieć. Ale bez paniki, wokaliście wciąż daleko do szarmanckiego, uroczego romantyka.

Body Count w 2006 roku już nie szokuje, a Ice-T nie jest najbardziej wściekłym czarnoskórym artystą. Być może przez sentyment do dawnych czasów, ale mimo wszystko longplay \”Murder 4 Hire\” jawi się jako całkiem udany powrót.