Bon Jovi – \”Lost Highway\”

28 czerwca 2007
ok. 2 minut czytania

Idol nastolatek sprzed blisko dwóch dekad i jego koledzy nagrywają kolejne płyty, choć od dawna nie mają nic nowego do powiedzenia. Po co to robią? Czyżby dla pieniędzy? Tych im chyba nie brakuje. A może żeby zadowolić fanów? Coś mi mówi, że ci byliby dużo szczęśliwsi, gdyby mogli myśleć o ukochanym zespole jako o legendzie, która zawojowała świat przebojami w stylu \”Blaze Of Glory\” czy \”Always\”. Więc może robią to dla przyjemności? Byłoby dużo przyjemniej, gdyby spotykali się we wtorkowe wieczory na oddalonym od cywilizacji rancho i tam muzykowali ku uciesze własnej oraz zawodzących w oddali kojotów.

Album \”Lost Highway\” reklamowany jest jako mieszanka rocka z elementami country. W praktyce oznacza to, że mamy do czynienia z dokładnie tym samym Bon Jovi co zawsze, lecz odświeżonym nieśmiałymi, ledwie słyszalnymi partiami skrzypiec oraz gościnnym występem folkowej wokalistki, LeAnn Rimes.

Na nowej płycie nie ma nic, czego już wcześniej nie słyszeliśmy. Są typowe, podniosłe refreny, tarmoszące serce słuchacza gitary oraz markowa chrypka frontmana.

Pojawiają się na \”Lost Highway\” fragmenty, które mogą rozbudzić w słuchaczu nadzieję, że za chwilę będzie lepiej, ciekawiej, inaczej. Cichy, nieśmiały wstęp do singlowego \”(You Want To) Make a Memory\”, prosty, dynamiczny riff w \”We Got It Going On\” przypominający przebojowe \”Los\” Rammstein, folkowe gitary akustyczne w \”Seat Next To You\”. Niestety szybko przekonujemy się, że jedyne, co zespół ma nam do zaoferowania, to oklepane sekwencje akordów, nudne ballady i wyświechtane niby-hity, które przestały cieszyć jakieś piętnaście lat temu.

Do najjaśniejszych punktów płyty należą \”Whole Lot Of Living\” z folkową gitarą oraz zaśpiewany wspólnie z LeAnn Rimes wyciskacz łez pod tytułem \”Stranger\”. Choć piosenka jest równie przewidywalna, jak wszystkie inne, to występ obdarzonej mocnym głosem 25-letniej gwiazdy country dodaje jej nieco świeżości.

Nie wiem, co pomyśli David Lynch kiedy dowie się, że podstarzali amerykańscy gwiazdorzy wykorzystali tytuł jego kultowego filmu jako nazwę ich nieciekawej płyty. Miejmy nadzieję, że ta informacja nigdy do niego nie dotrze. A przynajmniej, że nie będzie zmuszony do słuchania tego dzieła.