British Sea Power – „Valhalla Dancehall”

31 lipca 2011
ok. 2 minut czytania

Na albumie znajdzie coś dla siebie miłośnik każdego oblicza indie rocka. Są gitarowe dynamity, w prostej linii potomkowie punkowych kawałków („Thin Black Sail”). Nie lubicie ostrego szarpania strun? Nie musicie wyłączać „Valhalla Dancehall”. Na bank za chwilę pojawi się coś z przegródki, w której są choćby The Smiths, Joy Division czy The Cure. Może zachciewa wam się bogatych, epickich wprost aranży z wieloma warstwami dźwięków? Balladowych piosenek? Nasączonego psychodelią oldschoolowego, hipisowskiego popu z szybującym lirycznym rozmarzeniem? Dalej nie musicie dumać, co wybrać do słuchania. British Sea Power zaspokoi i te potrzeby. Nagrodzeni zostaną też fani indierockowych suit, choć ponad 11-minutowa „Once More Now” do mocnych punktów nie należy. Za to wielce przekonująco wychodzą Anglikom piosenki całkowicie balladowe (urocza „Baby” z żeńskim wokalem) lub mające w sobie balladowe elementy („Georgie Ray”).

Muzycy mają dość ryzykowne podejście do swojej sztuki. Trudno nie odnieść wrażenia, że próbują zadowolić wszystkich. Pakowanie tak wielu elementów w jedno miejsce może tworzyć trudną do strawienia całość. I chwilami nasza uwaga gdzieś ucieka. Szczęśliwie udaje się British Sea Power uniknąć wywołania uczucia całkowitej niestrawności.

British Sea Power mają jeszcze jeden feler, który sprawia, że to The Kooks czy Klaxons są na topie, a oni stanowią drugi garnitur. Brak im smykałki do prostych, przebojowych melodii, nuconych bez opamiętania i kochanych miłością wielką przez radiowych didżejów. Ale z pewnością nie brak im talentu, wyobraźni i odwagi. W końcu nie wszyscy urodzili się, by komponować przeboje do masowej konsumpcji. Na szczęście. Posłuchać na pewno warto.