Carcass – „Surgical Steel”

22 sierpnia 2013
ok. 2 minut czytania

Szkoda, że nie ma Mike’a Amotta, fajnie, że wrócili i nagrali całkiem udaną płytę. Zwięzła konstatacja, ale trochę niewystarczająca. Bo niby czemu szkoda, że zabrakło lidera Arch Enemy, który przed laty współtworzył arcydzieła melodyjnego death/thrash metalu, czyli „Necroticism – Descanting The Insalubrious” oraz „Heartwork”? Czy czegoś „Surgical Steel” brakuje? Czy Ben Ash to niegodny następca Szweda? Napisanie z pełnym zdecydowaniem dwukrotnej odpowiedzi „tak” na te pytania, byłoby przesadą. Bo jest na pierwszym po blisko 17 latach albumie Carcass esencja wyciągnięta z trójki i przede wszystkim z czwórki (piątki też, choć na niej Mike nie grał). Są tnące z, nomen omen, chirurgiczną precyzją riffy Billa Steera, są mające klasycznie metalowy rodowód melodyjki, niektóre znakomite, a Jeff Walker szczeka równie kapitalnie, jak przed kilkunastoma laty. A dynamika krążka jest niesamowita. Ale Amott poza tym, że jest wspaniałym melodykiem, ma ten magiczny pierwiastek wyjątkowego muzyka, który dodany do dobrych kompozycji, czyni je wybitnymi. Powtórzę, trochę szkoda, że Mike’a nie ma. I podkreślam słowo „trochę”.

Jeff Walker otwarcie przyznawał, za co mu chwała, że chcieli z Billem oddać na „Surgical Steel” klimat trzeciej i czwartej płyty. Zabieg się udał, pacjent ma się dobrze, poważniejszych efektów ubocznych nie zauważono. Administrujący kliniką pod nazwą Carcass dobry znajomy Colin Richardson (produkcja) oraz asystujący mu Andy Sneap (miksy), nie pozwolili zrobić piosenkom brzmieniowej krzywdy. Tną uszy po prostu bajecznie! „Captive Bolt Pistol”, „Cadaver Pouch Conveyor System”, „Thrasher’s Abbatoir” czy długaśny „Mount Of Execution” z gitarami śpiewającymi śliczne melodie, zasługują na gorące słowa uznania. Tego albumu naprawdę przyjemnie się słucha od początku do końca.

Album to niezwykle przyjemna i starannie zaplanowana podróż w czasie. Oprócz muzyków, producenta, miksującego, przyłożył się do niej także Ian Tilton, w którego głowie narodził się kiedyś koncept okładki „Necroticism…”. Podróżujemy w czasie do okresu przede wszystkim „Heartwork” (i trochę „Swansong”) oraz „Necroticism…”, ale „Surgical Steel” to coś więcej niż tylko odkurzone sentymenty. Carcass aplikuje w dużej mierze świetny thrash i trochę death metalu, który brzmi świetnie, świeżo i niejednokrotnie porywająco. Jeśli ktoś kocha Anglików za „Reek Of Purefaction” i „Symphonies Of Sickness”, rzecz jasna będzie psioczył. Ale na tych, którzy lubili płyty z lat 90., chirurgiczna stal powinna zadziałać skutecznie i leczniczo.