Ciara – „Basic Instinct”

20 lipca 2011
ok. 1 minuta czytania

Nie można jej odmówić niezłego głosu, dobrych koneksji i intrygującej (to jeszcze kobieta czy już robocop z silikonowymi piersiami?!) urody. Fajnie, ale to na dobrą sprawę ma też około pięciu tysięcy dziewczyn, które co roku próbują w Stanach zaistnieć. Gdy zaczniemy patrzeć na Ciarę jako artystkę, zostanie niewiele znaków do napisania.

„Basic Instinct” to kolejny jej album, któremu brakuje czegokolwiek charakterystycznego. Przede wszystkim brakuje charyzmy gospodyni, która próbuje co prawda sprawdzać się a to w bardziej agresywnych klimatach dance-R&B, a to w balladach, a to w tchnących popem kompozycjach, ale brzmi przez cały czas tak samo. I umówmy się, że w dobie fenomenalnych pod kątem warunków wokalnych i osobowości gwiazd – Beyoncé, Janelle Monae, Erykah Badu – Ciara wypada bardzo blado.

Może gdybym regularnie chodził do klubów dla nastolatków to cieszyłyby mnie agresywne bity. Może gdybym chciał wystartować w następnej edycji „You Can Dance” to słuchając tego albumu wyobrażałbym sobie tańczącą Ciarę i od razu byłoby mi cieplej. Może jakbym był nastoletnim chłopcem wzdychającym do pań, których nazwisko to .jpg, oceniałbym ją jako wijący się skarb z teledysku „Ride”. Niestety jestem w miarę dorosłym recenzentem i po „Basic Instinct” sięgał nie będę. Od strony muzycznej zwyczajnie nie ma po co.