Clipse – „Til the Casket Drops”

20 stycznia 2010
ok. 2 minut czytania

Pusha T i Malice już na wstępie nie pozostawiają słuchaczom wątpliwości. Znów jest ciężko, bez owijania w bawełnę, a przede wszystkim gangstersko. Autentyzmu panom odmówić nie sposób, gdy rapują o tonach sprzedanej kokainy, w końcu niedawno ich były menedżer został skazany na 32 lat więzienia za wprowadzenie do obrotu na terenie USA narkotyków o łącznej wartości ponad 20 milionów dolarów. Artyści odnoszą się do tych wydarzeń w kilku numerach, ale przeważają jednak na nowym krążku utwory poświęcone już nie samemu nielegalnemu zarabianiu pieniędzy, tylko przyjemnościach płynących z ich posiadania. Stąd też mamy sporo tematyki imprezowej, dużo wersów o dziewczynach (przezabawny początek „Counseling”), a także prawdziwy hymn afirmujący życie „I’m Good”.

Tym razem panowie nie oparli całej muzyki na płycie o bity The Neptunes. Pharrell i Chad wyprodukowali 8 z 13 kawałków, a pozostałe to dzieło DJ-a Khalila („Kinda Like a Big Deal” i „There Was A Murder” brzmią doprawdy wspaniale) oraz duetu Sean C & LV. Kompozycje w większości stoją na najwyższym poziomie. To nowoczesny, czasem do bólu oszczędny, czasem syntetyczny, ale zawsze rytmicznie bujający głową hip-hop XXI wieku.

Czasem nie trzeba przeskakiwać wysoko zawieszonej poprzeczki, aby w pełni usatysfakcjonować słuchaczy. Pusha T i Malice nie nagrali lepszej płyty niż „Hell Hath No Fury”, ale w niczym to nie przeszkadza, bo „Til the Casket Drops” też daje mnóstwo radości. I daję głowę, że za kilka lat na forach nie będzie się pisało, że Clipse skończyli się na… (tu wstawić dowolny tytuł z ich wcześniejszej dyskografii), gdyż najzwyczajniej w świecie mają na siebie pomysł.