Deftones – \”Saturday Night Wrist\”

26 października 2006
ok. 2 minut czytania

Podobno to najbardziej agresywny materiał w historii bandu, ale jak muzycy sami przyznali, podobne frazesy wygłaszają systematycznie przy okazji każdej kolejnej płyty. Nie znaczy bynajmniej, że kapela z Sacramento skłamała. Longplay \”Saturday Night Wrist\” stanowi miażdżącą dawkę rasowego łojenia, które apogeum osiąga w jazgotliwym, rozwrzeszczanym utworze \”Rats! Rats! Rats!\”, gdzie wokalista Chino Moreno brzmi niczym rozwścieczony Mike Patton. Dla kontrastu zaraz po tym kawałku pojawia się nagranie \”Pink Cellphone\” z gościnnym udziałem Annie Hardy z formacji Giant Drag. Elektroniczne cudeńko praktycznie pozbawione melodii.

To jednak rzadkość w zestawie, gros kompozycji jest bowiem naprawdę bardzo ładna i melodyjna, z tym że przygnieciona topornymi aranżacjami i rozbita przeszywającym głosem frontmana. Za przykład posłużyć mogą singlowe numery \”Hole In The Eart\”, \”Cherry Waves\” czy przewodząca na myśl rozgniewany zespół The Smashing Pumpkins piosenka \”Mein\”, wykonana z pomocą Serja Tankiana z kwartetu System Of A Down.

Tradycyjnie dla Deftones mamy do czynienia z dziełem wypełnionym sporą dawką niejednokrotnie skrajnych uczuć. Największą siłą są jednak gitary. Skomasowane, przyciężkawe, jakby zapętlone i często atakujące znienacka, jak choćby w rozbrajającym finale utworu \”Beware\”. Prawdziwy popis daje także perkusista Abe Cunningham, który w \”Rats! Rats! Rats!\” śmiało równa do Dave\’a Lombardo.

\”Saturday Night Wrist\” to naprawdę piękny album, choć może nie w lirycznym rozumieniu tego słowa. Na piękno składają się emocje skryte w każdym dźwięku – czułość, pasja, furia. A że przy okazji jest cholernie głośno i zadziornie, mamy do czynienia ze słodko-agresywnym płytowym ideałem.