Dionne Bromfield – „Good For The Soul”

16 października 2011
ok. 2 minut czytania

„Good For The Soul” potwierdza te odczucia. To płyta bardzo poprawna, profesjonalna, bezpretensjonalna, ale pozbawiona tego, co w soulu być może najistotniejsze – charakteru, autentyczności. Bromfield ma świetny głos, widać, że godziny wspólnych nagrań i prób z Amy nie poszły na marne, a w dodatku da się też wyczuć rozwój techniki w porównaniu z debiutem. Za to brawa. Trochę gorzej należy za to ocenić muzykę, bo brzmi trochę jak odpady z sesji nagraniowych ostatnich płyt Adele, Duffy czy wspomnianej już Winehouse. Paul O' Duffy, Steve Booker czy duet Quiz & Larossi nie popisali się szczególnie. Ich kompozycje brzmią jak standardowe, skrojone idealnie pod obiadowo-kawowe stacje radiowe. Nikt nie wyłączy piosenki Dionne ot tak, potraktuje raczej na zasadzie „a niech sobie leci w tle”. Dla mnie to jednak trochę za mało, chciałbym więcej ryzyka, oryginalności, świeżości. To tyczy się również, niestety, tekstów, które są zwyczajnie mdłe. O wszystkim (chociaż najczęściej o miłości) i o niczym. Dla miłych, trochę nieśmiałych dziewczynek z gimnazjum i rozbrykanych studentek. Dla pani Zosi z warzywniaka pod blokiem (o ile zna angielski), jak i dla Amber, pracującej w urzędzie miasta Exeter. I nie chcę puentować tej recenzji stwierdzeniem, że jak coś jest dla wszystkich to jest dla nikogo, bo akurat „Good For The Soul” jest na tyle sympatyczne, że nie zasługuje na tak krytyczną opinię, ale nie jest też płytą, o której będę pamiętał za tydzień.