Drake – „Thank Me Later”

13 czerwca 2010
ok. 2 minut czytania

Aubrey Graham (tak naprawdę nazywa się artysta) stawiany był w jednym rzędzie z Kidem Cudim oraz B.o.B-em na liście najbardziej obiecujących młodych twórców mainstreamowego hip-hopu. Takiego, który łączy w sobie pop, R&B i bardziej imprezowe, nowoczesne oblicze rapu. Drake rzeczywiście jak ulał nadaje się do roli gwiazdora. Nieźle rapuje, dobrze śpiewa, zdarzają mu się naprawdę intrygujące zwrotki. W dodatku zamiast nerwowego ściskania pięści i wygrażania całemu światu, stawia w tekstach na humor.

Okazało się jednak, że brakuje mu charyzmy, aby unieść na swoich barkach całe wydawnictwo. Jakże znamienne jest to, że w każdym kawałku z udziałem gości, Drake wypada od nich gorzej. Alicia Keys zabrała Drake’owi kapitalne „Fireworks”, rapowe gwiazdy Jay-Z, Lil Wayne, T.I., a nawet Young Jeezy oraz Nicki Minaj, również sprowadzili go na ziemię, nie zachowując się jak na kulturalnych gości przystało. Żeby jednak oddać gospodarzowi sprawiedliwość – w solowych „Over”, „Show Me A Good Time” oraz „Thank Me Now” pokazał klasę i udowodnił, że wszelkie pochwały na jego temat wypowiadane w ostatnim czasie, mają swoje uzasadnienie.

Nieźle, ale nie rewelacyjnie, spisali się producenci zaproszeni przez Drake’a. O ile jak najbardziej na plus wypadł Kanye West (dwie świetnie kompozycje, jedna na spółkę z Jeffem Bhaskerem i No I.D.), nieźle zaprezentowali się Kanadyjczycy 40 i Tone Mason, a wysoką formę utrzymał Boi-1Da, to Timbalandowi, Swizz Beatzowi czy Francis and the Lights zdarzały się w karierze sto razy lepsze bity. Za często zamiast efektownych kombinacji brzmieniowych, słyszymy miałkie R&B, do bólu nudne i monotonne. Szczególnie „Karaoke” i „Shut It Down” pozostawiają niesmak, że o chęci sięgnięcia po kawę nie wspomnę.

Daleki jestem od pastwienia się nad „Thank Me Later”, bo pomimo wszelkich uwag, płyty da się bez problemu wysłuchać od początku do końca. Szkoda jedynie, że poza pojedynczymi piosenkami, nie chcę się do niej wracać. Oby nad drugim solowym longplayem Drake popracował dłużej, oby też popracował trochę nad stylem i wyrazistością. Szkoda by było, gdyby ktoś o takim potencjale, nie znalazł sposobu na jego pełne wykorzystanie.