Dwuznaczna Mery Spolsky

30 kwietnia 2020
ok. 1 minuta czytania

„Mazowiecka kiecka” to słodko-gorzka opowieść o rzucaniu się w wir imprez czasem bezmyślnych. Zdjęcia do teledysku powstały kiedy kluby na ulicy Mazowieckiej były jeszcze pełne – dzisiaj artystka namawia swoich fanów do stworzenia imprezowej atmosfery w swoich domach.

– Kiedy „miasto czuje jedenastą”, ja siedzę w domu i piszę piosenki. Tak wyglądał czas kiedy pracowałam nad płytą „Dekalog Spolsky” i każdy piątek spędzałam w studio – mówi Mery Spolsky. – Obok była ulica Mazowiecka, która słynie w Warszawie z lanserskich dyskotek. Wychodziłam tam na odświeżający spacer i lubiłam podglądać pijanych ludzi. Czułam, że doznaję ulgi, bo to nie ja dzisiaj skończę w taksówce z „tym panem, co wozi nad ranem spłukane trupy, co siedzą jak słupy”. Dlatego refren piosenki jest dwuznaczny i z jednej strony traktuje ulicę Mazowiecką jako imprezową ucieczkę od problemów, a z drugiej jako przestrogę, żeby nie tracić czasu na bezmyślne imprezy. Piosenka przynależy do pierwszego punktu z mojego „Dekalogu Spolsky”: „nie będziesz mieć imprez zbędnych przed mną”. W teledysku wcielam się w domową Mery, która szuka inspiracji i weny twórczej, ale jednocześnie chciałaby trochę zaszaleć. Jest kolorowo i dyskotekowo, jednak domowo, bo „mój target to czerwony karpet”, ale „z dziurawych skarpet” – do czego i Was namawiam.

Autorem klipu jest Karol Moch.