Na pozór płyta brzmi surowo, ale tylko jeśli skoncentrujemy się na samych dźwiękach. Emade przygotował oszczędne elektroniczne przestrzenie, które Fisz swobodnie zabudował słowami. Dużo gada, można nawet powiedzieć, że jest w nim jakaś zachłanność, by nie zmarnować żadnego wolnego miejsca. Gęsto zatem od słów, ale są one celne, cięte i zabawne. Słychać, że układanie rymów, a potem „mierzenie się” z rytmem sprawia wokaliście przyjemność.
„Piątek 13” to album o dużym ładunku ironii, ale wyczuć można także gorzki smak polskiej rzeczywistości. Przewijają się m.in. wątki emigracji („Bla Bla Bla Numer Dwa”), bezsensownego telemaniactwa („Nie bo Nie”), czy pogoni za stylami-błyskotkami („Imitacje”). Trudno doszukiwać się jakieś publicystyki, są jednak złośliwe uwagi, niekiedy ostre słowo. Pełne humoru i zaiste trafne.
Kiedy Fisz rozpoczynał karierę, rodzimy hip hop jeszcze raczkował. Był wtedy wielką nadzieją. Teraz ten gatunek stał się wszechobecny, a przez to nijaki. Jednak za sprawą nowego krążka Fisza i Emade znów zrobiło się ciekawie.