Goldfrapp – \”Supernature\”

17 sierpnia 2005
ok. 1 minuta czytania

Jeśli ktoś liczył, że angielski duet skoncentruje się na swoim lirycznym obliczu, będzie boleśnie rozczarowany. Poza kompozycjami \”Let It Take You\” i \”Time Out From The World\” po wyciszonych dźwiękowych krajobrazach, tkanych kruchym wokalem Alison, nie ma śladu. Na szczęście! Doceniając w pełni onieśmielające swą urodą i mroźnym klimatem melodie z debiutanckiego krążka \”Felt Mountain\”, jestem zdania, że zespół Goldfrapp wypada o niebo lepiej, kiedy kusi i uwodzi… w tańcu.

Szczególnie, że Will Gregory i jego towarzyszka potrafią być w tym naprawdę dobrzy, co udowadniają właśnie trzecim albumem. Wszystko dzięki znakomitym beatom, elektronicznej otoczce i bezwstydnie popowym utworom, którymi wypełniony jest calusieńki longplay. Przy drobnych, wygładzających modyfikacjach niektóre z \”kawałków\” z powodzeniem mogłyby trafić do repertuaru Kylie Minogue. I to jak najbardziej jest komplement! \”Ride A White Horse\”, \”Satin Chic\” czy singlowy \”Ooh La La\” nie pozwolą ustać w miejscu.

Tętniące energią nagrania z poprzedniej płyty \”Black Cherry\” rozbudziły apetyt na dyskotekowe możliwości grupy. Fakt, piosenki na \”Supernature\” może nie posiadają aż tak agresywnej przebojowości, jak \”Train\” czy \”Twist\” sprzed dwóch lat, ale są przyzwoicie chwytliwe i nieprzyzwoicie zmysłowe. A panna Golfrapp znów udowadnia, że kobiecy głos to prawdziwy afrodyzjak.