Grave Pleasures w Polsce: Mons w roli supportu

1 sierpnia 2018
ok. 2 minut czytania

W roli supportu na koncertach w Warszawie oraz Poznaniu zaprezentuje się warszawska grupa Mons.

Kiedy w 2015 roku dokonywał żywota znakomity zespół Beastmilk, fani nie mieli czasu na smutek, bo niemal natychmiast rezydujący w Finlandii Matt McNerney aka Kvohst, powołał do życia wespół ze swoim fińskim kumplem, basistą Valtterim Arino, kolejny zespół. Grave Pleasures jeszcze w tym samym roku zaprezentował publiczności wspaniałą próbkę swoich możliwości w postaci pełnego albumu o tytule „Dreamcrash”. Dalej było jeszcze lepiej.

Obdarzony fantastycznym głosem Anglik wraz ze swoimi skandynawskimi towarzyszami z zespołu, muzycznie porusza się między atmosferycznym rockiem, postrockiem, alternatywnymi klimatami, w których odbijają się echa Joy Division i wczesnego The Cure, okazjonalnie dodając do tego przyprawy psychodeliczne i folkowe. Może i nie jest łatwo opisać muzykę Grave Pleasures, za to nie stanowi problemu stwierdzenie, że tworzy ona piękne piosenki, ciekawe, wciągające, budzące zainteresowanie, silnie działające na emocje odbiorcy. Zabierające nas do krainy marzeń, w świat melancholii, do mistycznego uniwersum. Czarujące melodiami i interesującymi aranżacjami.

Kvohst gościł w Polsce zarówno z Beastmilk, jak i niejednokrotnie z Grave Pleasures. Ostatnim razem miał zaszczyt supportować wielką legendę alternatywy, Killing Joke. Fińska kapela z charyzmatycznym Anglikiem na wokalu dalej promuje wydany we wrześniu 2017 roku album „Motherblood”, promowana przez piosenkę „Be My Hiroshima”, zilustrowaną teledyskiem, stylizowanym na produkcje z okresu psychodelii w latach 60. Wciąż w składzie Grave Pleasures jest znakomity gitarzysta Juho Vanhanen, którego grę można także podziwiać w znakomitym Oranssi Pazuzu.

Warszawski Mons to coś, co można nazwać nową falą polskiego indie rocka, choć sami w jednym z wywiadów twierdzą, że ten do końca niezdefiniowany gatunek jest jak plankton w paszczy muzycznego wieloryba. Poznali się kilka lat temu, wywodzą ze skrajnych muzycznych środowisk, ale połączyła ich fascynacja min. takimi wykonawcami jak Kasabian, The Cure, Television, Talking Heads, the Strokes, Arctic Monkeys, The Kills, Iggy Pop, David Bowie, Black Rebel Motorcycle Club, czy Radiohead. Rozstrzał stylistyczny bardzo duży, ale muzyka jaką zaprezentowali na swojej debiutanckiej ep-ce była zaskakująco spójna. Podstawą jest klimat i przestrzeń, po której Mons porusza się z melancholijnym wdziękiem. Usłyszeć tu można echa shoegaze, trochę brytyjskiego, deszczowego klimatu, ale nie znaczy to jednak, że po raz kolejny mamy do czynienia z wycofanymi smutasami, bo kiedy trzeba błysną frapującym refrenem i mocniejszą gitarą, pokazując swojski temperament. Przede wszystkim Mons stawia na piosenki – dobrze skomponowane, pełne nienachalnej melodyki, osadzone na pulsującej sekcji i niebanalnych motywach gitarowych. Na koncie mają sporo koncertów, aktualnie przygotowują się do premiery pierwszej płyty długogrającej, która fanów dobrej muzyki gitarowej na pewno zaskoczy.

Bilety kolekcjonerskie na koncerty dostępne sklep.knockoutprod.net.