Happy Mondays – \”Uncle Dysfunktional\”

31 lipca 2007
ok. 2 minut czytania

Narkotykowo-alkoholowe problemy, udział w programie Celebrity Big Brothers i przede wszystkim przerwa w nagraniach od czasu krążka \”Yes Please!\” z 1992 roku (pomijając piosenkę \”Playground Superstar\” przygotowaną przed dwoma laty na potrzeby soundtracku do filmu \”Gol\”) nie stanowiły obiecującej wróżby. Logika podpowiadała, że ta płyta będzie, ni mniej, ni więcej, porażką. Mimo nieskrywanej słabości dla manchesterskiej formacji, osobiście nawet przez chwilę nie wierzyłam, że trio będzie w stanie stworzyć coś wartościowego.

Tymczasem, kapela w bardzo zgrabny sposób odświeża stylistykę przełomu lat 80. i 90. Ponownie otrzymujemy miło bujające, lekko funkujące kawałki podlane psychodelicznym sosem. Znakiem, że longplay nie pochodzi sprzed ponad 15 lat jest hiphopowy akcent w \”Deviants\” czy dziwacznie połamany rytm i elektronika w \”Anti Warhole On The Dancefloor\”. Zasadniczo jednak znów słyszymy rozbudzającą wspomnienia mieszankę żeńskiego chóru, dęciaków, tamburyna, fajnych riffów i niewyraźnie śpiewającego Shauna Rydera, co znając jego literackie zacięcie jest jak najbardziej atutem.

Otwierające dzieło piosenki \”Jellybean\” i \”Angels And Whores\” czy tytułowy kawałek \”Uncle Dysfunktional\” to naprawdę znakomite kompozycje, nie tylko na miarę podstarzałych i nieco zapomnianych muzyków. Jestem pewna, że członkowie Kasabian siarczyście przeklinają z zazdrości.

I chociaż nie znajdziemy na płycie hitów na miarę \”Kinky Afro\”, \”Wrote For Luck\”, \”Step On\” czy \”Loose Fit\” całość wypada zaskakująco dobrze. Chwilami tak niewiarygodnie dobrze, że chce się radośnie krzyknąć \”Yippee-ippee-ey-ey-ay-yey-yey\”.