Harry Connick Jr. – „Oh, My Nola”

15 stycznia 2007
ok. 2 minut czytania

Longplay jest dziełem optymistycznym i wielobarwnym. Ludziom, którzy pod koniec sierpnia 2005 roku utracili bliskich i dorobek całego życia, amerykański muzyk oszczędza powrotu do przykrej przeszłości. W zamian proponuje pocieszenie w stylu typowym dla Nowego Orleanu – z dużą dawką jazzu.

Na „Oh, My Nola” znalazło się 16 kompozycji, każda z nich w jakiś sposób związana jest z Nowym Orleanem i jego wspaniałą kulturą. Dominuje przede wszystkim wspomniany jazz, ale nie brakuje również swingu, gospel, rhythm’n’bluesa czy funku. Wszystkie te gatunki składają się na niepowtarzalną atmosferę albumu. Z big bandem, w trio lub w towarzystwie gości, Connick Jr. przywołuje melodie, które są historyczną spuścizną największego miasta Luizjany. Jest tutaj miejsce na klasykę spod znaku Louisa Armstronga („Hello Dolly”), szaleństwa karnawałowe (rewelacyjna interpretacja utworu „Jambalaya” Hanka Williamsa) czy romans („We Make A Lot of Love”).

Oprócz wspaniałych, przygotowanych z wielkim rozmachem standardów (jak choćby „Working In The Coal Mine”) znaleźć można także subtelne autorskie ballady 39-letniego artysty. Wśród nich m.in. „All These People” – rodzaj pieśni gospel, w której Harry opowiada o przeżyciach własnych i innych ludzi, skonsternowanych widokiem spustoszeń po Katrinie. Gościnnie zaśpiewała w tym nagraniu pieśniarka gospel Kim Burrell.

Chylę czoło przed Harrym Connickiem Jr., któremu na krążku „Oh, My Nola” udało się przywołać nieśmiertelną legendę Nowego Orleanu, unikając przy tym nazbyt sentymentalnego stylu.