I Am Kloot – „Let It All In”

31 stycznia 2013
ok. 2 minut czytania

Część tej recenzji mogłabym napisać, bez słuchania „Let It All In”, choć byłby to skrajny brak profesjonalizmu. Chodzi o to, że w przypadku manchesterskiego tria zawsze mamy kilka pewników, kilka niezmiennych elementów. Zawsze magnetyzuje ciepły, szczery głos Johna Bramwella. Dużo jest akustycznych dźwięków, skromnego grania. Zawsze jest trochę smutno, melancholijnie, ale zawsze też podczas spotkania z utworami Anglików na twarzy pojawia się błogi uśmiech. Nie inaczej jest z najświeższą propozycją grupy. Wszystkie elementy, za które ich pokochaliśmy ponad 10 lat temu są obecne i niezmiennie urzekają.

Za produkcję „Let It All In” ponownie odpowiadali koledzy z Elbow (Guy Garvey i Craig Potter), tym razem jednak postawili na bardziej surowe brzmienie, bardziej knajpiany, bluesowy klimat. Choć nadal pojawiają się romantyczne smyki i dźwięczne dęciaki, jak w przepięknym „Hold Back the Night” czy beatlesowskim „These Days Are Mine” z orientalnym motywem, więcej tu organicznych, zgrzytająco-trzaskających, swojskich dźwięków, przez co materiał ma bardziej kameralny, barowy charakter. Ponadto to bardzo przemyślana, dopracowana na wielu płaszczyznach rzecz. Co prawda nawet śpiewając na debiucie „there’s blood on your legs, I love you” I Am Kloot nie sprawiali wrażenia nieopierzonych szczeniaków, jest coś w nowych utworach, co powoduje iż wydają się najbardziej dojrzałe w dorobku formacji.

Tak naprawdę, „Let It All In” jest kolejną dobrą, a momentami bardzo dobrą płytą I Am Kloot. Piękną, pełną emocji, ujmującą aranżacjami, z ślicznymi melodiami i tą cudowną nutką melancholii.