In Flames – „Sounds Of A Playground Fading”

4 lipca 2011
ok. 2 minut czytania

Brzmienie jest coraz gładsze, więcej jest momentów melodyjnych, uspokajających (urokliwa miniaturka gitarowo-smyczkowa w „A New Dawn”). W paru fragmentach ciężko uciec przed refleksją, że In Flames, a ściślej komponujący muzykę Björn Gelotte, dokładnie wsłuchuje się w twórczość Linkin Park oraz klimatyczne, elektroniczne patenty NIN (znakomity „Deliver Us”). Rzecz jasna nie brakuje ślicznych gitar w stylu Iron Maiden. Ergo, In Flames jest jeszcze bliżej mainstreamu niż wcześniej.

Ale to wciąż kapela metalowa. Z coraz silniejszymi wpływami elektroniki, wyraźniejszą obecnością naprawdę ładnych melodii, lecz niezmiennie potrafiąca walnąć potężnie i pognać do przodu w sprinterskim tempie („Enter Tragedy”). Zbliżająca się czasami blisko do tego, co tworzy Peter Tägtgren z Pain. Cały czas Szwedzi cudownie umieją wpleść w ostrą, metalową konstrukcję urokliwe miniaturki, choćby „Jester’s Door”, choć nie jest ona tak cudna, jak „Your Bedtime Story Is Scaring Everyone” z „Come Clarity”. Ciekawiej jest wokalnie. Anders Fridén śpiewa chyba w najbardziej zróżnicowany sposób w całej karierze.

Björn Gelotte jest wszechstronny. Wymyśla fajne proste, rockowe partie, młóci thrashowo, osładza melodyjkami, a potem naładowuje świetnie kręcącym riffem. Prowadzi zespół w tempie dość umiarkowanym. Czasami trwa ono delikatnie za długo, piosenka jest do tego za mało zróżnicowana, przez co parę numerów jakby zlewa się w całość. Ale generalnie powodów do narzekań wielu nie ma. In Flames to zespół grający dobry, nowoczesny i nowocześnie brzmiący metal. Od czasu „Come Clarity” celnie trafia w oczekiwania coraz liczniejszej publiki, także zaoceanicznej. Bez wątpienia dziesiątym krążkiem również do niej dotrze.