Incite – „The Slaughter”

23 listopada 2009
ok. 2 minut czytania

Richie jest najsłabszym ogniwem Incite. Jego jednostajny, monotonny krzyk jest męczący. „The Slaughter” trwa niewiele ponad 37 minut, a w okolicach siódmego kawałka albumu ma się dosyć. Jako tekściarz młody Cavalera wypada niewiele lepiej. Obraca się w sztampie przepełnionej krwią, nienawiścią, oszustwem, zdradą, chciwością, gniewem. Banał goni banał i banałem pogania. Na szczęście sytuację ratują instrumentaliści, sprawni muzycy, potrafiący zagrać energetyczny, organicznie i lekko garażowo brzmiący thrash metal z hardcore’owymi naleciałościami. Parę gitarowych riffów naprawdę fajnie kręci.

Kompozycje są w przeważającej mierze bardzo szybkie, z okazjonalnymi walcowatymi zwolnieniami. Mało jest solówek gitarowych Kevina „Disa” McAllistera, a jak się pojawiają, są oszczędne, melodyjne (jeden z najlepszych na płycie „Awakening”). Odpowiedni napęd daje bardzo dynamicznie grająca sekcja rytmiczna. Dobrych pomysłów trochę by się na „The Slaughter” znalazło. Co z tego, gdy fajnie grających instrumentalistów w paru momentach niepotrzebnie, nomen omen, zarzyna swoim darciem Richie (choćby w „Time For A Change”). Są fragmenty kojarzące się z Machine Head (eksmuzyk formacji, Logan Mader, dobrze zadbał o brzmienie płyty), duch Maksa Cavalery też jest chwilami słyszalny. Gdy Incite odchodzi na krótką chwilę od młócenia na rzecz melodyjnych, bardziej klasycznie metalowych zagrywek, przypomina gorszą wersję Trivium.

Richie od małego miał w zasięgu ręki dobry wzorzec do inspiracji, naśladowania. Ale bycie pasierbem Maksa może okazać się jego przekleństwem. Przez rodzinne koligacje Incite będzie brany pod bardzo mocno powiększającą lupę, rozbierany na czynniki pierwsze i porównywany do dokonań słynnego Brazylijczyka z Soulfly i Sepulturą. Ale „The Slaughter” to debiut, więc można powiedzieć, że Amerykanie są w okresie ochronnym, który jednak nie będzie trwał wiecznie. W biznesie przez jakiś czas sobie poradzą, bo opiekę menedżerską nad Incite roztoczyła mama Richiego, Gloria. O jakości grupy decydować będzie przede wszystkim to, co muzycznie ma do zaproponowania. Przed nagraniem kolejnej płyty zalecam głębszy namysł, bo jeśli Incite będą chcieli iść śladami debiutu, to z tej mąki dobrego chleba nie będzie.