John Mayer – „Continuum”

16 października 2006
ok. 2 minut czytania

Na ubiegłorocznej płycie „Try! John Mayer’s Trio Live In Concert” Mayer dał się poznać jako zanurzony po uszy w tradycji bluesman, tym razem wraca do koncepcji popowych piosenek. Ich inspiracją ponownie jest „czarna” muzyka, ale to nie zacny i ukochany przez Amerykanina blues króluje na „Continuum”. Tutaj rządzi przede wszystkim gitarowy soul, z domieszką rhythm’n’bluesa i rocka.

Na krążku znalazło się 12 nagrań, większość z nich utrzymana jest w niezbyt szybkim tempie. Dzięki temu mamy czas na delektowanie się urokliwymi melodiami, inteligentnymi pomysłami aranżacyjnymi i świetnymi solówkami Mayera na gitarze. Jego miękka, gładka gra przywołuje skojarzenia z grupą Cream i Erikiem Claptonem. Wraz z towarzyszącymi muzykami (m.in. gitarzysta Ben Harper, basista Pino Palladino i perkusista Steve Jordan) sięgnął po „Bold As Love” Jimiego Hendriksa, udanie nawiązując do klasyki.

Na „Continuum” artysta pozwala sobie na umiarkowane eksperymenty z brzmieniem, szuka nowych środków wyrazu, wreszcie poszukuje samego siebie, do czego otwarcie przyznaje się w tekstach utworów. Czaruje w nich i uwodzi prostotą przekazu. Kiedy śpiewa falsetem, jego głos brzmi zmysłowo i subtelnie, jakby soul był mu naturalnym środowiskiem („Vultures”).

Ważniejsze jednak, że Mayer wydaje się naturalny i niesamowicie uczciwy w tym, co przekazuje w piosenkach. A słychać w nich głos dorastającego faceta, który co prawda wie już, jak smakuje sława i zwiedził kawał świata, ale wciąż czuje się niepewnie i często zastanawia się, gdzie jego właściwe miejsce („In Repair”). Przyznaje, że boi się przyszłości, przeraża go starość („Stop This Train”), tęskni za czułością („I Gonna Find Another You”), daje również wyraz swojemu niezadowoleniu z sytuacji geopolitycznej na świecie („Waiting On The World To Change”).

Dużo tematów i problemów pojawia się w tekstach, ważne jednak, że Mayer, jak to bywa z dorastającymi chłopcami, nie przytłacza powagą, a zwyczajnie mówi, jak mają się sprawy. A przyznać trzeba, że mówi ciekawie. Za sprawą tego albumu (i talentu jego autora) muzyka pop ma szansę zmienić się na lepszą.