Kid Rock – „Rock N' Roll Jesus”

20 sierpnia 2008
ok. 1 minuta czytania

Na jedenastym albumie kapeli dowodzonej przez idola milionów Amerykanów (to nie żart, Kid Rock sprzedał w swojej karierze już ponad dwadzieścia milionów płyt!) słyszymy chyba każdy gatunek muzyczny popularny za oceanem. Producenci (sam Kid Rock, Al Sutton i Rob Cavallo znany ze współpracy z Goo Goo Dolls oraz Green Day) z gracją, polotem i w cudownie kiczowaty sposób wymieszali rock, blues, gospel, hip-hop i country.

Ach, to trzeba usłyszeć! Nie trzeba nawet wielkiej wyobraźni, by po kilku minutach przed naszymi oczyma ukazał się widok przedziwny. Mieszają się wąsaci, spoceni kierowcy tych megaciężarówek-krążowników, nawiedzeni pastorzy kościołów gdzieś na głębokiej prowincji zapyziałej Alabamy, króliczki Playboya, których rozmiar biustu jest odwrotnie proporcjonalny do pojemności mózgu.

A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Momentami trudno odpędzić się od wrażenia, że Kid Rock jest genialnym kpiarzem, który znając sposób na dotarcie do portfeli swoich rodaków, robi sobie z nich jaja. Czyni to jednak w sposób uroczy i wirtuozerski. Bo można się śmiać i mówić o nim „wieśniak”, za to nie sposób odmówić mu talentu. Ta płyta naprawdę nie jest zła, wręcz przeciwnie, po dwóch, trzech piwach można się przy niej doskonale bawić.