Kiesza – „Sound of a Woman”

30 grudnia 2014
ok. 1 minuta czytania

„Sound of a Woman” to balangowy pewniak. Zestaw energetycznych, zachęcających do dobrej zabawy piosnek. Skocznych i kolorowych. Kiesza co prawda pochodzi z Kanady, ale jej debiut ma bardzo brytyjskie brzmienie. Falujące, house’owe syntezatory, nieco ocieplającego R&B, a przede wszystkim świetny, przebojowy pop.

„Hideaway” przetarł drogę dla całej płyty, stając się niewątpliwie jednym z tegorocznych hitów. Co jednak ważne, numer otwierający longplay nie jest zwodniczym wyjątkiem. Równie zaraźliwych, porywających utworów znajdziemy na krążku jeszcze co najmniej kilka. „No Enemiesz” z bitem, którego pozazdrościłaby artystce Katy B, nieco łagodniejsze synthpopowe „Vietnam” czy kłaniające się latom 90. „Over Myself” to tylko kilka przykładów. Mówiłam, że to idealny zestaw na imprezę, nie brakuje więc piosenek do tańców-przytulańców. Od przyjemnego downtempo „Losin' My Mind” w rytmie spowolnionego „…Baby One More Time” Britney Spears, przez fortepianowy cover „What Is Love” Haddawaya, po pełną dramaturgii balladę w postaci nagrania tytułowego (coś dla fanów Emeli Sandé).

Kryształowy, wysoki głos Kieszy imponuje, ale i chwilami nieco męczy, jednak nie na tyle, by zaważyć na ogólnej ocenie. „Sound of a Woman” to pełen znakomitych utworów, współczesny popowy album.