Kiss – „Sonic Boom”

4 października 2009
ok. 2 minut czytania

W pewnym momencie zdawało mi się, że coś się zapętliło i słucham ciągle jednego numeru. Numeru w średnim tempie, z fajnym riffem i miłym chórkiem w refrenie, śpiewanego przez Paula lub Gene’a, którzy wspaniałomyślnie pozwolili zaśpiewać po jednej piosence Ericowi Singerowi i Tommy’emu Thayerowi. Numeru, którego brzmienie Paul Stanley wystylizował na lata 70., z lekką warstewką mułu na gitarach i niezbyt głośno dudniącymi bębnami. Rzuca się w uszy również to, że Thayer gra solówki mocno przypominające te, które tworzył Ace, zaś maniera wokalna Singera przypomina Petera Crissa. Z kolei okładkę zaprojektował Michael Doret, autor koperty do świetnego „Rock And Roll Over” sprzed 33 lat.

Ta gra na nostalgii może się opłacić. Piosenki, jak to u Kiss, są miłe dla ucha, melodyjne, nie traktują o poważnych problemach egzystencjalnych, lecz o tym, co skutecznie odwraca od nich naszą uwagę. Kilka refrenów ma moc, którą zarazi fanów na koncertach, jak choćby ten ze „Stand”. Tu pojawia się też balladowe zwolnienie z ładnym śpiewem na głosy, przypominającym hymn Kiss sprzed lat „God Gave Rock 'N' Roll To You”. Riff z „I’m An Animal” lekko zalatuje zeppelinowskim „Dazed And Confused”. Kiss gra energetycznie, rockowo, do bólu schematycznie, klimat całości jest radosny, co sprawia, że obcowanie z „Dźwiękowym boomem” musi kojarzyć się z czymś przyjemnym. A odrobina przyjemności nikomu nie zaszkodzi.

Pamiętajmy, że Kiss to zespół-przedsiębiorstwo, do tego dobrze zarządzane, w którym nic nie dzieje się przypadkowo. Paul i Gene wiedzą, jak pisać piosenki, które ludzie polubią i takie im dają. Sami też się przy nich nieźle bawią, w to nie wątpię. W ojczyźnie zapewne muzyków docenią, bo w USA Kiss to więcej niż zespół. Stanley miał rację, mówiąc o grupie: „Zespoły rockowe tworzą muzykę, fenomeny wpływają na społeczeństwa”. Choć obecnie wpływ Kiss jest nieporównywalnie mniejszy niż w czasach z Ace’em w składzie. Z „Sonic Boom” mają szanse spodobać się jeszcze: singlowy „Modern Day Delilah”, „Never Enough” i zaśpiewany przez Thayera „When Lightning Strikes”. Wątpię jednak, aby którykolwiek kawałek z tego albumu dołączył do pokaźnej listy Kissowych evergreenów. Ale jak śpiewa Gene: „Yes I Know (Nobody’s Perfect)”. Także Ace, który nagrał ciekawszy materiał.