Korn – \”Untitled\”

30 lipca 2007
ok. 2 minut czytania

Jeśli ktoś pogodził się z tym, że formacja Korn nie gra już tak, jak dekadę temu, spokojnie może sięgnąć po najświeższą pozycję w dyskografii bandu. Nowa płyta skrywa porcję solidnej, najeżonej przyciężkimi riffami muzyki. Z numetalowej etykietki, kalifornijsjka formacja postanowiła pielęgnować wyłącznie metalowy człon. Piłujące, czasem spowolnione gitary są znakiem rozpoznawczym pozbawionego tytułu krążka. Chcąc określić longplay jednym epitetem, najodpowiedniejszy wydaje się przymiotnik ciężki.

Fieldy i jego burczący bas niestety nadal pozostają w cieniu. Nie ma też mowy o soczystych rapowych popisach. Gdzieniegdzie przebijają się natomiast industrialne klimaty (\”Bitch We Got A Problem\”), choć zbyt dużo elektroniki doszukiwać się nie należy. Jonathan Davis i jego koledzy zdołali niemniej nagrać chyba najbardziej chwytliwy refren w dorobku – \”Evolution\” (skądinąd bardzo udany utwór). Z kolei \”Ever Be\” dudni echem pewnego klasyka Led Zeppelin (podpowiem, że tytuł zaczyna się na literę K, a własną wizję kawałka miał swego czasu Diddy, wówczas działający pod nieco innym pseudonimem). Z ciekawszych kompozycji mamy jeszcze zgrabny \”Starting Over\”, daleki od niewinnego numer \”Innocent Bystander\” czy rytmiczny \”Killing\” z wokalną niespodzianką.

Gdyby ów album wyszedł spod młodzieńczych palców dajmy na to chłopców z Linkin Park, uznałabym go pewnie za przebłysk geniuszu. W przypadku zasłużonych i przede wszystkich obarczonych piętnem przeszłości muzyków Korn, mogę jedynie ocenić wydawnictwo jako przyzwoite.