LMFAO – „Sorry for Party Rocking”

29 lipca 2011
ok. 2 minut czytania

Nie da się ukryć, że „Party Rock Anthem” to jeden z hitów lata. Kawałek błyskawicznie wpada do głowy i nawet jeśli na początku niemiłosiernie denerwuje, to po jakimś czasie złość przechodzi, a noga sama zaczyna chodzić w rytm piosenki. Singel zatem udał się panom świetnie, bo budzi emocje, a koniec końców nawet śmieszy. Problem w tym, że reszta jest jeszcze bardziej denerwująca i – co gorsza – nie sposób się do niej przekonać. Nic dwa razy się nie zdarza, jak mawia klasyk. „Sorry for Party Rocking” to takie The Black Eyed Peas z Davidem Guettą podniesione do sześcianu. Syntetyczny pop i dance z Europy, najbardziej komercyjny hip-hop, jaki można sobie wyobrazić w połączeniu z tekstami, przy których twórczość Fasolek była szczytem dojrzałości. Panowie wraz z zaproszonymi gośćmi przekazują nam, że lubią się bawić, lubią wydawać pieniądze, a piękne kobiety wybierają ruchem palca. Potem dukają, bo rapowaniem ani śpiewem bym tego nie nazwał, że… lubią imprezować, a kasy im nie brakuje. Na deser zapewniają, że balować mogą całą noc, bo ich karty kredytowe nie mają limitu, a poza tym są gwiazdami, więc i tak dostaną wszystko za darmo. Litości! To, co śmieszy raz, w takim natężeniu jak na płycie LMFAO przyprawia o mdłości. Na przyszłość radzę panom nie przepraszać, tylko nagrać coś znośnego, bo za przeprosiny w takim stylu to ja bardzo dziękuję. Najlepsze chęci nie wynagrodzą straty czasu i bólu głowy.