Mark Lanegan Band – „Phantom Radio”

29 października 2014
ok. 1 minuta czytania

Już przed premierą artysta przygotowywał fanów, by spodziewali się niespodziewanego. Wspominał o utworach z lat 80., krautrocku. Rzeczywiście, ejtisowe echa wyraźnie wybrzmiewają niemal w każdym utworze. Elektronika, syntezatory są bardziej niż obecne. Często wychodzą na pierwszy plan, wiodą prym. Pod tym względem „Phantom Radio” to inna płyta. Akustyczne, garażowe brzmienia, ustąpiły miejsca syntetycznym, a rock przybrał bardziej popowe oblicze („The Killing Season” ma w sobie coś niemal synthpopowego) czy nowofalowy, metaliczny odcień. O dziwo, nie brzmi to aż tak zaskakująco, nietypowo, jakby można było się spodziewać.

„Phantom Radio” wciąż ma bowiem bardzo laneganowy klimat. Jest tu miejsce na blues, grunge i oczywiście na ten jedyny w swoim rodzaju, niski, chropowaty wokal. Nie jest to rewolucja w twórczości wokalisty ani nawet obrót o 180 stopni. To zaledwie dodanie jeszcze jednego koloru do palety barw, której używa artysta. Może odrobinę jaśniejszego od tych, po które najczęściej sięga, ale proszę nie spodziewać się nagle jaskrawego różu czy pasteli.

Każdy fan, od razu usłyszy, że coś się zmieniło, ale i każdy przyzna, że owa zmiana bezinwazyjnie wpasowała się w stylistykę Marka Lanegana. Paradoksalnie, „Phantom Radio” może spodobać się i tym, którzy oczekują pewnego urozmaicenia, jak tym, którzy lubią Lanegana takim, jakim jest.