Múm w Poznaniu i Warszawie

16 października 2002
ok. 2 minut czytania

Historia Múm nijak się ma do „garażowego” mitu, ani do castingowych strategii dużych wytwórni. Dwójka przyjaciół z Reykjaviku – wtedy jeszcze nastolatków: Gunnar Örn Tynes i Örvar Ţóreyjarson Smárason – zauważyła podczas szkolnego przedstawienia teatralnego dwie urocze bliźniaczki: Gydę i Kristín Annę Valtýsdóttir. Jako, że dziewczynom podobały się szczeniackie dowcipy obu podrywaczy oraz tworzona przez nich muzyka, do ich chłopięcej, choć subtelnej, click-electroniki dodały skrzypce, akordeon, wiolonczele, ksylofon i cudne wokale, szkicując kształty „múmowej” estetyki. Wraz z narodzinami dźwiękowej sztuki magicznej Islandczyków rozkwitał też związek Kristin i Orvara, ożywiając nieprzyjazne elektroniczne instrumenty i wlewając w kruche beaty i zaloopowane melodie sporo ciepła i emocji. W 2000 roku kapela wydała debiutancką płytę „Yesterday Was Dramatic – Today Is OK”.

Gdy zapytać chłopaków z Múm, co lubią najbardziej, odpowiedzą: fasolę, FC Liverpool, Pixies, Fennesza, Clouddead, Four Tet, Arvo Pärta, Mouse On Mars, Bonnie „Prince” Billie, Mice Parade. Kiedyś lubili też Black Sabbath i Mötorhead, dali sobie jednak spokój usłyszawszy Aphex Twina. Co lubią dziewczyny nie wiadomo, bo mówią bardzo niewiele – pewne jest tylko, że przed Múm, jako wykształcone skrzypaczki, grały jedynie muzykę klasyczną.

Ich nowy album, wydany w połowie 2002 roku, to „Finally We Are No One”. Słychać na nim zarówno lodową pustynię, jak i żar islandzkich gejzerów, wrodzoną łagodność i życzliwość mieszkańców wulkanicznej wyspy, ale i tajemniczość ich pradawnych opowieści. Młodzi Islandczycy wszystkim tym wrażeniom nadaje piętno osobistych doznań – beztroskich zabaw i głębokich emocji, chwilowych olśnień i długotrwałych fascynacji i jak nikt inny potrafią przemienić je w dźwiękowe zaklęcia. Dlatego są zespołem tak niezwykłym.

Kwartet Múm wystąpi w naszym kraju dwa razy – 20 listopada w Poznaniu („Blue Note”) i 21 listopada w Warszawie („CDQ”).