Mouse On Mars – „Parastrophics”

28 lutego 2012
ok. 2 minut czytania

Dobrze im zrobiła zmiana otoczenia – najnowsza pozycja w dyskografii Mouse On Mars „Parastrophics” to nie tylko pierwszy album duetu w wytwórni Monkeytown, której szefują panowie z Modeselektor, ale przede wszystkim płyta, którą Jan Saint Werner oraz Andi Toma godnie witają się ze słuchaczami po sześcioletniej przerwie. Na takie krążki zdecydowanie warto czekać – naładowane muzyką, która utrzymuje przy życiu termin eksperyment i zaskakujące niemal w każdym utworze. „Parastrophics” bije po uszach wykręconymi, tanecznymi bitami (tej płycie nawet bardziej niż ostatniemu dziełu Modeselektora należy się tytuł „Monkeytown”), w każdym z umieszczonych na albumie kawałku stykają się ze sobą liczne stylistyki, żaden numer nie brzmi od początku do końca jak zwykła kompozycja. Zmieniają się tempa, klimat kompozycji, pomysły na jej rozwinięcie i zakończenie. Mouse On Mars potrafią zacząć jak Flying Lotus, by zaraz potem brzmieć niczym Four Tet, chwilę później będą udawać Maksa Richtera, a na koniec uderzą w stylu Squarepushera. Nazywajcie to jak chcecie, śmiało, ale nawet i bez prób klasyfikacji, nowe propozycje niemieckiego duetu przynoszą sporo dobrej zabawy. To oczywiście płyta z gatunku cięższych w odbiorze, nienadająca się też – choć ma wiele z taneczną elektroniką wspólnego – do rozkręcenia wieczorku na parkiecie. Ale niewtajemniczeni w eksperymentalne bajki odnajdą na niej sporo intrygujących, wartych śledzenia wątków, a starzy słuchacze będą zaskoczeni, jak umiejętnie istniejący od 20 lat zespół potrafi zaktualizować swoją muzykę.

Mouse On Mars znakomicie odnaleźli się w 2012 roku, puszczając nawet oko do kącika z napisem dubstep. Takiego wyczucia czasu, przy jednoczesnym zachowaniu szacunku dla siebie samego i słuchacza, inni 20-letni mogą Myszom jedynie pozazdrościć.