Muzykoterapia – „Piosenki Izy”

3 grudnia 2011
ok. 1 minuta czytania

Już klimatyczne, bardzo ciepłe „Intro”, z którego dowiadujemy się czym właściwie jest piosenka, wprowadza nas w specyficzny nastrój. Czujemy się trochę tak, jakby ktoś magicznym sposobem wsadził nas do wehikułu czasu i wysadził w latach 60. w zamglonym od papierosowego dymu klubie jazzowym. W powietrzu unosi się duch Komedy, tekstów Osieckiej, wielkich wokali, których wtedy nie brakowało. Kompozycje Muzykoterapii są bogate, świetne zagrane i słucha się ich z ogromną przyjemnością. To nie jest tylko stylizacja na retro, lecz wierne oddanie tego klimatu poprzez pojedyncze dźwięki i – czyżby to słowo klucz? – klimat. Kowalewska uwodzi głosem, czaruje nas barwą, zabawą wokalem. Jest jak prawdziwy wodzirej, przykuwa uwagę w pełni, bez reszty. Dzięki temu mające lekko poetyckie, dwuznaczne znaczenie teksty brzmią przyjaźnie. Warto się w nie słuchać, poszukać drugiego dna, a czasem po prostu uśmiechnąć. Bo trzeba powiedzieć sobie jasno – „Piosenki Izy” to płyta wciągająca, doskonale wyprodukowana, wymagająca sporo od słuchacza, ale i niezwykle przyjemna. W żadnym wypadku sztuka dla sztuki, lecz prawdziwa uczta dla ucha.

Ten retro świat ma styl, ma klasę oraz polot. Piękny zestaw świetnych piosenek.