Odrobinę niesprawiedliwe jest, że kojarzy się go przede wszystkim z dokonaniami Grammatika i płytami nagranymi z Pezetem, a dopiero później jako solowego twórcę. Nowe wydawnictwo – „Pewne sekwencje” – raczej tego nie zmieni, pozbawione jest bowiem zbyt dużych możliwości komercyjnych .
Jest to zaledwie dwudziestominutowa podróż w głąb człowieka. Człowieka przepełnionego nostalgią i dystansem do świata. Choć każdy z raptem pięciu numerów jest zbudowany w inny sposób i opiera się o inne środki muzycznego przekazu, wszystkie łączy specyficzny smutek, pustka. Można „Pewne sekwencje” odbierać jako manifest twórcy, który pogodzony jest z szarą, deszczową, materialną rzeczywistością.
Nie chodzi jednak o wywołanie w słuchaczu stanów samobójczych, a raczej podanie mu sposobu na rozliczenie się ze sobą, wejście w głąb duszy. Niekoniecznie przyniesie to pozytywne refleksje, ale przecież czasem potrzebna każdemu z nas jest pora deszczowa, by móc w pełni cieszyć się tym, co następuje później.