Nosowska – \”8\”

29 marca 2012
ok. 2 minut czytania

Wiem, powinnam napisać kobieta, ale sądzę, że dziewczyna lepiej pasuje. Jest w niej bowiem wciąż iście młodzieńcza ciekawość, potrzeba poszukiwania, pewna brawura, chęć wyjścia poza utarte szlaki. Co jednak ważniejsze, wokalistka nigdy w tych eksploracjach i próbach nie gubi siebie. Głos dojrzalszy, coraz bardziej i fajniej zachrypnięty, lecz nadal tli się w nim żar, którym urzeka nas od lat.

\”8\” jest takim dziełem, jakiego się można było czy wręcz należało po Nosowskiej spodziewać. Co absolutnie nie znaczy, że artystka stała się przewidywalna. Chodzi raczej o eklektyzm, zabawę dźwiękami, w czym pomogli jej Marcin Macuk i Marcin Bors, mieszanie akustycznych i elektronicznych brzmień, unikanie prostych rozwiązań. To dzieło ambitne, niepozbawione artyzmu. Utwory ciężko nazwać piosenkami. Zgrabnych, momentami chwytliwych fragmentów co prawda nie brakuje. Nadal są tu melodie (walczykowy \”Czas\”), mocne wciągające rytmy (\”Daj Spać!\”, \”Ziarno\”), wplecione jednak w gęste struktury i koronkową aranżację. Wielką siłą płyty na pewno jest klimat – mroczny, chwilami gęsty, niepokojący, przesycony smutnymi dęciakami. Czasem szaleńczo transowy (genialne \”Ulala\”), innym razem melancholijny (\”Polska\”, \”Pa\”).

Nie zapominajmy o tekstach, które pozostają jednym z atutów gwiazdy. Nie do każdego przemówi bardzo poetycki styl autorki. Dziwaczne zbitki słów (Celsiuszy pęk, Celsiuszy bukiet), niekonwencjonalne zestawienia (\”kikut wiary w cud\”), przypominają jednak jak piękny i bogaty jest język polski.

Nie ma wątpliwości, że to dobry album. Ciekawy, różnorodny, ale i bardzo wymagający, złożony z wielu warstw, przez które czasem trudno się przebić. Nie sposób jednak nie docenić misternej produkcji, unikania sztampowości, bycia sobą.