Obie Trice – „Bottoms Up”

18 kwietnia 2012
ok. 2 minut czytania

Obie znów się zszedł ze swoim mentorem, Eminemem. O intro na longplayu zadbał z kolei Dr. Dre. Wydawało się, że takie wsparcie wyzwoli w nim jakieś ekstra siły. Tymczasem Trice niczym wielkim na „Bottoms Up” nie zaimponował. Tekściarzem jest oczywiście wciąż dobrym, miewa momenty bardzo błyskotliwe, ale już pod względem flow postępu żadnego nie ma. Gdzieś zniknęła też zadziorność, którą zawsze imponował. O ile taki Royce da 5’9″ dzięki pomocy Eminema wyraźnie zaliczył ostatnio zwyżkę formy, znów poczuł ogromną energię, o tyle Obie bardzo rzadko wychodzi ponad średnią. Nie znaczy to jednak, że album nie oferuje nam nic ciekawego, nic z tych rzeczy. Oparte o bit Eminema „Going Nowhere” to niezwykle mocne wejście. Całkiem całkiem Obie wypadł w wyprodukowanym przez Statika Selektaha „Richard”, gdzie z kolei wspomniany wcześniej Slim Shady zaliczył bardzo udany występ gościnny. Nieźle wypadają kawałki o lżejszej, bardziej rozrywkowej tematyce, gdy raper prezentuje nam się od strony zwyczajnego człowieka, który lubi przy dobrym alkoholu i czymś do palenia zrelaksować się w miłym towarzystwie. Podobać się mogą szczere „Ups & Downs” oraz nagrane z samym MC Breedem „Crazy”. Bo ogólnie to całkiem dobra płyta. Tylko wiem, że Trice’a stać na jeszcze więcej. Trochę zawiódł dobór bitów, trochę mamy przynudzania, ale pomimo tego jestem przekonany, że czasu spędzonego z „Bottoms Up” żaden fan hip-hopu nie powinien uznać za stracony.