Palma Violets – „180”

26 lutego 2013
ok. 1 minuta czytania

Najwyraźniej sporo osób się stęskniło i to bardzo, bo za nową nadzieję gatunku uznano mocno przeciętne Palma Violets. Porównuje się ich do Arctic Monkeys czy The Libertines, ale gdyby musieli przebić się, kiedy tamte zespoły zdobywały serca publiczności, pewnie by im się nie udało.

Dawno już nie słyszeliśmy prostego, brudnego gitarowego grania z Wysp zakorzenionego w The Clash. Palma Violets przypomina, że taka muzyka wciąż istnieje i ma się nieźle, za co należą im się gorące brawa. Poza kapitalnym singlem, „Best of Friends”, który może się równać z dowolnym garażowym szlagierem, Anglicy nie mają jednak zbyt wiele do powiedzenia. Owszem, utwory są niezłe, trzeba docenić brzmieniową konsekwencję, ładne metaliczne gitary. Łatwo też ulec urokowi zabawnego tekstu ukrytego na końcu albumu utworu „Brand New Song”, ale pomimo tych zalet „180” wpada jednym uchem, a wypada drugim. To nie muzyka, która porwie, zarazi energią, nie sprawi, że będziemy „look good on the dancefloor”. Londyńczycy nie wnoszą nic nowego, świeżego i choć kilka dziewcząt zapragnie pewnie mieć ich plakat nad łóżkiem, wielkiej kariery im nie wróżę.
Słucha się tego nieźle, fajnie byłoby zobaczyć młodzieńców na żywo, ale oceniając po debiucie, Palma Violets raczej pozostanie sezonową ciekawostką, niż zespołem, do którego za kilka lat będziemy porównywać inne grupy.