Pampeluna – „777”

28 lipca 2013
ok. 2 minut czytania

Średnio rozumiem stawianie na śpiewanie głównie po hiszpańsku w Polsce, ale może w tym szaleństwie jest metoda? Może Pampelunę zauważą konsulat, ambasada i instytucje kulturalne z Królestwa Hiszpanii? Może zespół dzięki temu zaistnieje na Półwyspie Iberyjskim? Życzę jej tego.

Mniejsza zresztą o język. Islandzkiego w Polsce wiele osób nie zna, a Sigur Rós wielbią tysiące i tłumy walą na ich koncerty. Rzecz w tym, że muzyka Pampeluny jest nierówna i nie odnajduję w niej zbyt dużego potencjału zarażenia rzeszy melomanów i pozostania na długo w pamięci.
Latino rock, core, metal – takie określenia na muzykę Pampeluny pojawiają się na Fejsie zespołu. A bliżej? Słychać, że kwartet czerpie z mistrzów nu-metalu, Korna i Limp Bizkit (np. „I nadejdzie”), thrash metalu, kapel z punka i hard core’a się wywodzących, pokroju Dog Eat Dog, Biohazard, a z rodzimego podwórka blisko im do Illusion. Owszem, energia jest potężna, lecz niewiele kawałków wystaje ponad przeciętność, rzetelność. Godny uwagi jest na pewno thrashowy „Prick Is Your Name”, bo świetnie wokalnie oprawił go Titus, a wokale to niestety słaby punkt Pampeluny. Juwenaliowo-biesadnym hitem może okazać się interpretacja góralskiej piosenki „Legenda o lustrze” (Kwicoł i Pyzdra vel Bogusz Bilewski i Witold Pyrkosz, świetnie zinterpretowali ją w „Janosiku”), skoczny i radosny „Do góry nogami”, jak również cover śpiewanego przez Antonia Banderasa kawałka „Canción del Mariachi” z filmu „Desperado” (tu pod tytułem „Depesperados”). Ale zdecydowanym numerem jeden jest zaśpiewany po polsku utwór „Źli chłopcy”, z niegłupim tekstem. Reszta to, niestety, przeciętne wypełniacze.

Samą energią niczego się nie zwojuje. Tej oczywiście Pampelunie nie brakuje, wprost przeciwnie. I wyczuwalną radością z tego, co muzycy robią, też nie. Śpiewanie po hiszpańsku może być atutem. Brak jednak fajnych piosenek, które przytrzymają słuchacza na dłużej. Formuła, choć znana, odświeżana jest średnio udanie. A może to nie jest muzyka dla takiego starego gringo jak ja, tylko dla publiki mniej więcej o połowę młodszej? Taka możliwość też istnieje. Może nie będę uciekał przed Pampeluną, jak ludzie przed bykami w tym mieście, ale wątpię, abym do „777” kiedyś wrócił.