Pearl Jam – „Live on Ten Legs”

21 lipca 2011
ok. 2 minut czytania

Pearl Jam to jeden z najlepszych zespołów koncertowych. W tym roku mija 20 lat od ich debiutu, tymczasem na żywo Amerykanie nadal mają mnóstwo energii i wkładają w występy serce. Wie to każdy fan, który choć raz widział grupę na żywo, kupił któreś z dotychczasowych oficjalnych koncertowych wydawnictw czy też jeden z dziesiątek oficjalnych bootlegów (zespół od lat udostępnia w całości swe koncerty). No właśnie.

Pojawia się bowiem pytanie, czy naprawdę potrzebny nam kolejny album live Pearl Jam. I tak, i nie. Oczywiście, dobrej muzyki nigdy nie za wiele. Szczególnie jeśli chodzi o nasz ukochany band. Bez wątpienia zamieszczone na „Live on Ten Legs” wersje „Animal” czy „Spin the Black Circle” są pełne ognia i czystego rockowego ducha, „Nothing As It Seems” piękne, a „Porch” rozbudowane do prawie siedmiu minut zachwycające. I w ogóle wszystko jest cacy, a „State of Love And Trust” niezmiernie powala, ale… Spodziewałam się czegoś więcej. Zespół, który – jak mało kto – dba o sympatyków, mógł się odrobinę bardziej wysilić niż zebrać osiemnaście utworów zarejestrowane w latach 2003-2010. Naturalnie mógłby to być koncertowy zestaw, ale na przykład wypełniony rarytasami. No dobra, mamy na płycie „Arms Alof” Joe Strummera & The Mescaleros, który Pearl Jam wykonało tylko pięć razy i „Public Image” Public Image Ltd., który zabrzmiał jedynie na czterech koncertach kapeli. Panowie mają jednak w repertuarze znacznie więcej numerów, które grali raptem po kilka razy. Na przestrzeni lat, mieli też licznych gości na scenie, by z najświeższych wspomnieć muzyków Band of Horses, a także Chrisa Cornella. Nic by więc nie zaszkodziło, gdyby przeszperali przepastne archiwa i przygotowali płytę z takimi właśnie duetowymi perełkami. Krótko mówiąc, można było przygotować ten zestaw na wiele innych, lepszych sposobów.

„Live on Ten Legs” to ładne podsumowanie dwudziestoletniej działalności, naprawdę fajny przekrojowy materiał. Świetnie zagrany, z doskonale uchwyconą koncertową atmosferą i na pewno będę go słuchać nie raz. Ale w czasach kiedy wystarczy jedno klikniecie, by nasz odtwarzacz czy program do słuchania muzyki przygotował świetną kompilację z godzin muzyki, którą już mamy, to trochę za mało.