Pharoahe Monch – „P.T.S.D. (Post Traumatic Stress Disorder)”

27 kwietnia 2014
ok. 2 minut czytania

Depresja, samotność, kłopoty ze zdrowiem, myśli samobójcze, które nieomal przyczyniły się do dramatu. Monch nie pozostawia na „P.T.S.D. (Post Traumatic Stress Disorder)” żadnych wątpliwości – chociaż to nawiązujący do poprzedniego longplaya koncept-album o weteranie wojennym, który pomimo licznych traum decyduje się kontynuować życie i próbuje wyjść z wielkiego doła, jest to de facto materiał o nim i jego przejściach na muzycznej scenie. O tym, jak nie chciał nagrywać muzyki ukierunkowanej na podbicie list przebojów, przez co przerwa pomiędzy jego pierwszą i drugą płytą wynosiła aż osiem lat! W tym okresie Pharoahe zmagał się z depresją, uzależnił od leków, aż doszło do momentu, w którym przyłożył sobie pistolet do głowy myśląc o samobójstwie. Nie pociągnął za spust, na szczęście. Nie stracił też umiejętności opisywania wszystkiego w sposób wciągający, ale i poruszający. Operując słowami lepiej niż 99 procent konkurentów na rapowej scenie, jednak już bez takiej pasji w głowie, bez popisów wokalnych, flow mogącym konkurować o tytuł hiphopowego mistrzostwa świata. W efekcie to płyta dobra, ale nic więcej. Być może bardziej by się sprawdziła jako zbiór opowiadań, bo w tym przypadku treść zdecydowanie wypada lepiej niż dobrana przez Pharoahe muzyka. Tyle że trudno mówić o jakimkolwiek zawodzie, gdy w pełni dotrą do nas wszystkie kulisy i okoliczności związane z jej nagraniem i tym, jak wiele przeszedł artysta. Potraktujmy ją więc jako rodzaj terapii i trzymajmy kciuki, żeby następna zaprezentowała nam pełnię jego talentu.