Południca – \”Spóźnione wejście w XXI wiek\”

11 czerwca 2010
ok. 2 minut czytania

Czasami wstyd mi, gdy okazuje się, że pod bokiem działa nietuzinkowy wykonawca, a ja nie wiem o jego istnieniu. W przypadku pochodzącego z mojego rodzinnego Krakowa zespołu Południca niedopatrzenie udało się szybko naprawić. I całe szczęście. Teraz wiem, że dokonania grupy muszę uważnie śledzić. Jeśli na kolejnych produkcjach będą szli choćby kroczek dalej niż na debiucie, czeka ich kariera na miarę co najmniej Kapeli Ze Wsi Warszawa. Byłbym niezmiernie rad, gdyby stała się ich udziałem.

Najprościej napisać, że muzyka Południcy to klimatyczny, energetyczny folk z wtrętami alternatywnymi, jazzowymi i elektronicznymi. \”Spóźnione wejście w XXI wiek\” to jednak nie tylko piszczałki, cymbałki, kontrabas, deczko nawiedzone wokale jak podczas obrzędu, odpustowe kołysania, dynamiczne i drapieżne momenty (kapitalna \”Południca\”, singlowy \”Nosorożec\”). Zespół należy konsumować jako jedno danie z dźwięków i obrazów (oprawy graficznej mogą pozazdrościć krakowianom tuzy rodzimego show-biznesu). Otrzymujemy portret artysty, bawiącego się łączeniem tego, co z pozoru nie do połączenia, choćby obrazu Dürera z Zorro. Południca zabawia nas też fajnym komiksem w książeczce, nawiązującym do tekstów piosenek, rysowanym kreską jakby wziętą od Bohdana Butenki, Andrzeja Czeczota czy włoskiej \”La Linei\”. Estetyka komiksu jest Południcy bliska, bo muzycy skrywają się pod komiksowymi pseudonimami (np. Catwoman, Dick Tracy).

Zamykającym komiks zdaniem: \”Może byście muzyki posłuchali buce\”, wskazują, aby proporcje odbioru ich sztuki dobierać rozsądnie. Są też skromni. \”Nasza muzyka to proste piosenki o zwierzętach i kobietach\” – piszą. Kłócić się nie będę. Niech będzie, że są proste, a o kobietach faktycznie sporo w nich jest. Sztuczka polega na tym, że muzyka krakowian niesie żywiołowość, dużo fajnej, zaraźliwej energii, jaka zdarza się u wybitnych debiutantów. To na pewno nie jest tylko kolejna grupa z alternatywnej niszy. Wątpię, by Artur Gasik (gitarzysta Świetlików) i Mateusz Pospieszalski wsparli wykonawcę, którego twórczość ich nie frapuje. Być może kogoś będzie drażnić nieco karczemne i obrzędowe granie, ale życzyłbym sobie, by w klubach grało jak najwięcej zespołów pokroju Południcy. Niby mają w sobie coś ze wspomnianej KZWW, Żywiołaka, Catwoman czasem śpiewa z manierą à la Renata Przemyk (\”Ostrygi\”), ale jest tu też jazz, muzyka ilustracyjna, folk niekoniecznie słowiański, alternatywny rock. Sałatka z wielu składników, którą nie jest łatwo nazwać. Ale smaczna. Zalecam intensywną degustację. Ale uwaga – trzeba skupić się tylko na Południcy i nie rozpraszać się np. gazetą czy sprzątaniem. Inaczej można stracić coś ciekawego.