Raekwon – „Shaolin vs. Wu-Tang”

12 września 2011
ok. 2 minut czytania

Klimat Wu-Tang Clanu jest tutaj obecny od pierwszej do ostatniej sekundy. Odnoszę wrażenie, że raper wręcz wymusił na producentach (w tym gronie m.in. Alchemist, Kenny Dope, Erick Sermon i DJ Khalil), aby przypomnieli sobie stare nagrania nowojorskiego kolektywu, żeby na nowo poczuli tę specyficzną atmosferę. Udało się! Historie o przestępczym Nowym Jorku, o ciemnych zaułkach, niebezpiecznych ulicach, zyskały mroczną, mocno sugestywną oprawę muzyczną. Gdy słucha się albumu, idąc późnym wieczorem po mieście, człowiek odruchowo zaczyna się odwracać i jakby bardziej się pilnuje. To doskonale oddaje, jak świetnie producenci wypadli na „Shaolin vs. Wu-Tang”.

Raekwon jak to Raekwon – głos ma charakterystyczny, umie odnaleźć się w wielu tematach, ale i tak trochę odstaje od części gości. Nas pokazał mu, jak to jest, gdy w parze z talentem literackim oraz dobrym głosem idzie charyzma. Busta Rhymes lepiej niż Rae obezwładnił dość dziwny bit w „Crane Style”, a Black Thought z The Roots potwierdził, że zawsze można na niego liczyć. I tutaj ciekawa sprawa. Choć Raekwon wypada gorzej od niektórych gości, i tak nie można wystawić mu oceny niższej niż bardzo dobra, bo zwyczajnie ma w sobie to coś, dzięki czemu w „Silver Ringz” ciarki przechodzą po jego wejściu, „Butter Knives” wręcz przeraża, za to „Last Trip To Scotland” wciąga bez reszty. Na pewno warto też na dłużej zatrzymać się przy „From The Hills”, „Chop Chop Ninja” (świetny gościnny występ Estelle) oraz mającym ogromny singlowy potencjał „Rock N Roll”.

Do niewielu rzeczy można się przyczepić, oceniając piąte solowe dzieło Raekwona. Jest klimat, są mocne wersy, mamy też wiele kapitalnych, zapadających w pamięć bitów. Rodzi się tylko jedno pytanie, z których wypływa kilka kolejnych. Dlaczego całość jest tak krótka? Dlaczego aż siedemnaście numerów daje łącznie niespełna godzinę muzyki? Dlaczego tak dużo nagrań trwa około dwie minuty i urywa się jakby w połowie? Dla mnie to zupełnie nie do pojęcia. Na szczęście mam dużo czasu, żeby to przemyśleć. Czasu, podczas którego w tle będzie mi grało „Shaolin vs. Wu-Tang”.