Rammstein – „Liebe ist für alle da”

12 maja 2010
ok. 2 minut czytania

Singlowy „Pussy”, choć świetny brzmieniowo i rozbrajająco uroczy, nie dawał jasnej odpowiedzi, w jakim kierunku Niemcy tym razem podążyli. Trudno bowiem nie podchodzić do tej piosenki z przymrużeniem oka i nie traktować w kategoriach prowokacji. Całkiem zabawna jest także niesiona anielskimi smykami, powerballada „Frühling in Paris”, w której niektóre wersy Till śpiewa po francusku. Spokojnie, bez paniki, „poważnych” numerów na albumie nie brakuje.

Wątpliwości znikają od razu, po otwierającym zestaw „Rammlied” napędzanym blackmetalową (a i owszem) perkusją. To potężny, ciężki i ostry zarazem numer z chwytliwą melodią. Czyli wszystko na miejscu, wszystko jak należy. Reszta wydawnictwa utrzymana jest w podobnej tonacji. Dominują gęste gitary, grzmiące bębny (wielkie brawa dla Schneidera) i toporne aranżacje. Oczywiście nie brakuje symfonicznych wstawek, w których Niemcy się rozmiłowali. Na „Liebe ist für alle da” stanowią one jednak uzupełnienie, nadają głębi i osobliwej posępności.

Mistrzostwem jest „B********”, mocny, metalowy z piłującymi riffami ale i klimatem, którego nie powstydziłby się David Lynch. Gitarowe zagrywki z „Wiener Blunt” (który tak przy okazji zaczyna się jak „Frozen” Madonny) zespół mógłby natomiast podrzucić Joshowi Homme’owi na nową płytę Queens of the Stone Age. „Waidmanns Heil” to z kolei koncertowy pewniak (już widzę ten młyn pod sceną w Katowicach i Łodzi) a tytułowy utwór jest kwintesencją stylu Rammstein – siła, klawisze, radosny refren (a na dodatek fantastyczna perkusja). Zresztą, nie ma co wymieniać, bo niemal każdy kawałek jest właśnie taki. Nie do końca przekonuje mnie finałowy „Roter Sand” przesiąknięty natchnioną atmosferą rodem z Islandii, ale słabsze momenty też są potrzebne, by jeszcze lepiej wyeksponować to, co naprawdę dobre.

Są płyty, którym trzeba dać trochę czasu, w które trzeba się wgryźć, by w pełni docenić. Są też takie, które zachwycają od pierwszego uderzenia perkusji. Brzmią tak, jak sobie to wymarzyliśmy. Brzmią tak, jak „Liebe ist für alle da”.