Richard Ashcroft – \”Keys To The World\”

17 stycznia 2006
ok. 2 minut czytania

Wartości i wagi dokonań formacji The Verve, której Brytyjczyk przewodził do rozpadu w 1999 roku, chyba nikt nie śmiałby kwestionować. Jego solowa twórczość nie zyskała jednak już tak wielkiego uznania. Trzeba jednak przyznać, że facet ma głos sprawiający, iż na ciele od razu pojawia się gęsia skórka. I jak mało kto potrafi prostą melodią oraz smyczkową aranżacją stworzyć arcydzieła (bo chyba nikt nie może odmówić mu geniuszu w piosence \”A Song For The Lovers\”).

Na najnowszej płycie Ashcrofta raczej próżno szukać prawdziwych klejnotów, mnóstwo jest natomiast małych skarbów. Z pewnością zaliczają się do nich: tytułowy, nieco psychodeliczny utwór \”Keys To The World\” oraz rozbrajająco rozczulająca ballada \”Cry Till The Morning\”. Całemu krążkowi – jak to bywa w przypadku tego wokalisty – nie brak sentymentalnego tonu, melancholii, a także niezwykle ciepłego, czułego klimatu oraz echa znanych i kochanych kompozycji. Ale w końcu z tego powodu mamy (a przynajmniej ma pisząca te słowa) do Richarda tę niezwykłą słabość.

Ashcroft prawdopodobnie nigdy nie napisze \”kawałka\”, który byłby chociaż mglistym odbiciem potężnej \”Bittersweet Symphony\”, niewielkie są również szanse na to, że uda się mu nawet skomponować coś w połowie tak doskonałego w swojej prostocie, jak wspomniany \”A Song For The Lovers\”, ale chyba też nigdy nie będzie w stanie napisać złego \”numeru\”. Jego nagrania – z kilkoma wyjątkami – nie są ani wybitne, ani wiekopomne, lecz tylko, a może raczej aż, dobre. Pozbawione ckliwości, tandety, banału. Zwyczajnie dobre.