Rihanna – „Loud”

18 maja 2011
ok. 1 minuta czytania

„Loud” słucha się na raz. Ograniczenie albumu do jedenastu kawałków, wśród których mamy zarówno spokojniejsze momenty („What’s My Name”, „California King Bed”, „Skin”), jak i murowane hity („Only Girl (In The World)”, „Fading”, „Raining Man”), a wszystko zamyka imponujące „Love The Way You Lie (Part II)”, okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie mamy kiedy się znudzić czy też zmęczyć.

To właśnie jest największa zaleta „Loud”. Rihanna oraz odpowiadający za nią producenci wykonawczy wiedzą doskonale, że nie ma ona wybitnego głosu, dlatego ważne są mocne podkłady, przebojowe melodie, zapadające w pamięć refreny oraz ciekawi goście. Z gośćmi sprawa w ogóle wygląda tutaj interesująco. Jest ich mało, ale można iść o zakład, że to właśnie nagrania z Drakiem, Nicki Minaj oraz oczywiście Eminemem będą najpopularniejszymi z tej płyty. Być może trafią nawet do czołówki Billboardu, bo mają ku temu potencjał.

Warto też pamiętać, że takiej płyty, jak piąty krążek Rihanny, słuchamy przede wszystkim dla zabawy, relaksu. Nie należy tutaj oczekiwać wielkich fajerwerków wokalnych, poezji w tekstach i klimatu przynoszącego na myśl Tracy Chapman. Najważniejsze, że pop w wydaniu gwiazdki wylansowanej przez Jaya-Z po raz kolejny się obronił.