Robin Thicke – „Blurred Lines”

31 lipca 2013
ok. 2 minut czytania

– W ubiegłym roku uznaliśmy z żoną, że znów chcemy się dobrze bawić. Chcemy znów się poczuć młodzi, znów tańczyć i spotykać z przyjaciółmi. Ta muzyka to odzwierciedla – deklarował przed premierą wokalista. Cóż, nie sposób się z artystą nie zgodzić.

„Blurred Lines” to tuż po „Get Lucky” największy przebój ostatnich tygodni, acz tylko w pewnym stopniu wskazówka dotycząca tego, co znajdziemy na płycie. Tak, dominuje zabawowy klimat, luz, radosna beztroska. Jakość numerów w dużej mierze zależy od producentów. Tam, gdzie wraz Thicke za brzmienie odpowiadał ProJay jest bardzo dobrze. Słonecznie, lekko jacksonowo, w subtelnym, seksownym rytmie disco. Są ciepłe dźwięki, organiczne aranżacje, dęciaki. Po prostu, kolorowo i miło jak jasna cholera. Szczęśliwie, panowie popełnili razem większość materiału z cudnymi „Ooh La La” i „Get In My Way” na czele. Niestety, mamy jeszcze „Take It Easy On Me”, w którym Timbaland chce zrobić z Robina Justina, dwa mierne kawałki Will.I.Ama („Feel Good”, „Go Stupid 4 U”) oraz „Give It 2 U” z Kendrickiem Lamarem, za który odpowiadają Dr. Luke i Cirkut. Ten ostatni może sam w sobie nie jest zły, choć zalatuje Britney i Timberlakiem z czasów „SexyBack”, ale nie pasuje do tych ciepłych, urokliwych numerów.

Nie powiem, słucha się tego dość przyjemnie, ale gdyby Thicke trzymał się tylko Pharrella i ProJaya, byłoby jeszcze przyjemniej. A tak, trochę w środku ta słoneczna, wakacyjna płyta zgrzyta.