Royce da 5’9″ – „Success Is Certain”

9 lutego 2012
ok. 2 minut czytania

O historii ich przyjaźni można napisać potężne opowiadanie, albo i nakręcić telenowelę. Dzięki Eminemowi Royce zaistniał na rapowej scenie, przez konflikt z nim zszedł do głębokiego podziemia, aby w ostatnich miesiącach powrócić z tarczą. Oczywiście nie ma co liczyć, że „Success Is Certain” szturmem weźmie listę Billboardu i powtórzy sukces wspólnego wydawnictwa Ema i Royce’a z czerwca, ale uczciwie trzeba przyznać, że raper zrobił naprawdę dużo, aby ten sukces stał się jego udziałem. Po pierwsze z niczym na swojej nowej płycie nie przesadził. Poprzednia („Street Hop”) była przeładowana gościnnymi udziałami, o przynajmniej 20 minut za długa i na dłuższą metę męcząca. „Success Is Certain” liczy sobie raptem 11 kawałków, a gości mamy w pięciu z nich, lecz przecież Travis Barker nie udziela się na mikrofonie tylko potężnie dał do pieca w otwierającym krążek „Legendary”. Dawno nie słyszałem tak mocnego, potężnego rozpoczęcia albumu. Gdy chwilę potem dostajemy „Writer’s Block”, w którym pojawia się Eminem, słuchacz może się przez moment łudzić, że to będzie wydawnictwo klasyczne. Aż tak doskonale nie jest, bo zdarzają się przestoje, Royce za często podśpiewuje, a i nie wszystkie bity stoją na najwyższym poziomie. Więcej można było oczekiwać zwłaszcza od DJ-a Premiera, którego „Second Place” jest zwyczajnie przeciętne. Nie zmienia to jednak ogólnej oceny, która jest wysoka. Mocny, świetnie zarapowany, niegłupi w warstwie tekstowej rap.